Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
i po robocie....



Skończyłam pracę na te 3 dni po 15-tej. Mam jutro wolne-nareszcie,bo kolejny tydzień znowu sie zapowiada nieciekawie-mamy ok 70 osób (są to hokeiści dwóch państw-jedzą 3 razy dziennie i to duuużo)przed meczami mają specyficzną dietę lekką wysokowęglową.
na sobotę duże wesele dodatkowo i bal.Hokeistów mamy już od 6-9 wieczorem więc mamy co robić,a ja mam dodatkowo pieczenie ciast zagwarantowane.
Dziś wczesniej poszłam do pracy bez śniadania i tylko coś na ruszt wrzuciłam po drodze(z tego co pamiętam kilka plastrów mozzarelli ,pierś kurczaka i kawę z mlekiem)
Wróciłam do domu głodna jak wilk i ugotowałam sobie 80g płatków owsiano-żytnich z jabłkiem ,ale nie dałam rady zjeść całych.
 W dodatku mamy cichą mszę od godziny i już mnie to wnerwia.A wszystko przez kluski które zrobił R.-kolejny raz robi już go kilka razy uczyłam ,a on wciąż tak je kula jakby śnieżki lepił a potem się dziwi,że się rozgotowują.
Jak półżartem powiedziałam"no chyba mi się nie da Ciebie wyedukować w tej kwestii to buczał coś pod nosem i chodzi nabzdyczony.Może mu do wieczora przejdzie.