Jak to ostatnio bywa rzadko tu bywam ,bo i czas ślubu coraz bliżej i wymiana okien,a na drzwi to chyba poczekamy aż do 2 września jak bóg da-oczywiście na wstawienie bo już od tygodnia są na magazynie,ale mój kolega coś z czasem kiepsko stoi i się wszystko w czasie obsuwa .
Od 5-go miałam wolne,ale dopiero w piątek mi zaczął,okna wstawiać,a na niedzielę jak pisałam miała być i była wycieczka do Rud Raciborskich na zabytkowy dworzec i przejażdżka ciuchcią wąskotorową.
Po południu po niecałej godzinie jazdy autkiem bylismy na miejscu.obejrzeliśmy zakątki dworca:
Lokomotywownię-wejście wzbronione więc tylko od zewnątrz zajrzelismy.
Potem w zrekonstruowanych koszarach dworcowych, przez zapaleńców i zbieraczy starych przedmiotów z czasów wojny.Przebierali się na zmianę to mężczyźni to znów kobiety w mundury niemieckigo wermachtu i z bronią u boku konwojowali każdy świąteczny przejazd.
A to zrobione w nieświadomości zabronione dwa zdjęcia z wnętrza pokoju koszar.Pan mówił,że można wszystkiego dotknąć i o zdjęciach mówił,ale zrozumiałam,że można skoro macać wolno
Nawet nam nakręcił patefon i popłynęła z mikrofonu melodia marszu niemieckiego.
Na bocznicach stało wiele wagonów i kilka ciuchci,ale w makabrycznym stanie-rdza je już zjada-niestety.
Ten wielki parowóz na pierwszym planie to niestety ja
No,a teraz o samej przejażdżce.Są dwie trasy-dłuższa i tylko na niedziele i święta do Stanicy(40min) ,i krótsza do Paproci(30min)
Wybraliśmy na 14 do Stanicy.Maszynista uprzedził nas ,że będą manewrować wagonami więc mamy siedzieć na tyłkach spokojnie i nie wysiadać.
No i ruszyliśmy jako pierwszy wagon w stronę Paproci,po czym za stacją odczepiony został nasz wagon,a pociąg podjechał na bocznicę obok po dwa wojskowe wagoniki z wojskiem wermachtu(no więc były komentarze,że teraz za niedyscyplinowanie zostaniemy na stacji,a oni pojadą.
Ostatecznie chyba się zlitowali bo nas doczepiono i pojechaliśmy w stronę Stanicy jako ostatni wagon.
Pan siedzący obok nas opowiadał dzieciom o kolejach kolei parowej jak to człowiek ten postęp udoskonalał itd,a jak wsiedli wojskowi dodał,ze jadą z nami żeby nas ratować,jak nas w lesie zbójcy napadną.
Po 5 minutach jazdy pod górę,lokomotywa na ropę(chyba przegazowała kilka razy i niestety stanęła-jak się okazało po kilku minutach awaria . No i były kolejne komentarze,że teraz to wysiadamy i ciągniemy ją na stację ,lub pchamy pod górę.
W oczekiwaniu na ratunek i przyjazd lokomotywy parowej były żarty i sesja zdjęciowa.
Większość zdjęć mamy na aparacie ja udostępniam te z telefonu,bo niestety jak mój R.kilka miesięcy temu schował kabelek do kompa to do dziś jest schowany,ale niestety nie wie gdzie
To jak podjeżdża lokomotywa a na pierwszym planie mój R .od tyłu jak filmuje tą akcję.
Po dotarciu na dworzec-oddano nam kasę za bilety i chcieliśmy kupić na następny kurs do Paproci tym razem,bo Na Stanicę już nawet na 16-tą miejsca były niepewne.
Niestety informacja była do niczego,bo mogliśmy zostać w wagonikach i na tym poprzednim bilecie jechać na Paproć w ramach rekompensaty,ale nie zrozumieliśmy wszystkiego w tym zamieszaniu.
Nieco się rozkład posypał i była obsuwa o 15 minut ,ale to i tak mało znając opóźnienia w PKP-
W kasach wstrzymano sprzedaż biletów do wyjaśnienia sprawy,a jak już zaczęto na 16-tą sprzedawać i staliśmy chyba jako 30-ci w kolejce(z marnymi szansami),to podbiegł pan z biletem rodzinnym na 4 osoby za 40zł i pytał czy komuś go nie odsprzedać za 20zł ,bo jego dzieci się boją wejść i nie chcą jechać pociągiem.tak więc udało nam się zdobyć taniej bilet i dobiec niemal w ostatniej chwili do pociągu odjeżdżającego na Paproć.
Zadowolony Romuś w wagoniku
Widok z trasy przejazdu.
Wnętrze kabiny maszynisty w parowozie.
Tak więc mieliśmy podwójne szczęście-nielicznym zdaża się dodatkowa atrakcja jaką jest awaria lokomotywy i akcja ratunkowa i a po drugie nie musieliśmy tam wegetować do przejażdżki o 17-tej.
A można też rzec,że i po trzecie -nie musieliśmy ani pchać ,ani ciągnąć pociągu,ani też piechotą przez las wracać
A moja wymiana okien ma jutro dojść do końca,choć jeszcze sami musimy zagruntować i położyć gładź i przeszlifować przed malowaniem.
Tak wyglądało to dzieło we wtorek w mojej kuchni
Na razie w pokoju stoi mój półwysep kuchenny z piecem i trzeba się więcej nabiegać gotując i zmywając,ale to dobre na figurę.
Znowu wracam do dodatkowej roboty do początku września ,a potem mam od niej przerwę do października z wiadomych powodów.
Jak to bywa przed ślubem są spięcia ,bo i więcej załatwiania i piętrzą się problemiki,ale na szczęście potem można się pogodzić i załagodzić konflikciki
Pewnie znowu z tydzień nie zaglądnę ,żeby wpis zrobić,ale proszę z góry o wybaczenie.
Dziękuję że jesteście i pozdrowienia i kosze uśmiechów zostawiam dla Was.
MonikaGien
17 sierpnia 2013, 22:49ładna z Was para :-) ciekawa wycieczka i fajne fotki, trzymaj się i pozdrawiam
Starsza.pani
16 sierpnia 2013, 09:42Marzenia z dzieciństwa spełnione, może z innej perspektywy, ale więcej zapamiętasz. Czy Ci żołnierze wermachtu to ci dobrzy, czy źli :). Gabi, widzę, że oprócz wszelakich prac Romka podtuczyłaś. Fajna fotorelacja i więcej takich miłych wypadów życzę.
mania131949
16 sierpnia 2013, 05:53Super wyprawa, ciekawe fotki. Pozdrawiam serdecznie!!!
Kenzo1976
15 sierpnia 2013, 23:23Fajna fotorelacja i ty wyglądasz ładnie , trzymaj się kochana :)