Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 11


Wreszcie mi przeszło i wróciła ochota do życia :) Wczoraj wreszcie zjadłam prawdziwy obiad: ziemniaczki, gotowane warzywa (brokuł, marchew i kalafior), gotowane mięsko z indyka, do tego nesti. Pyszne było :) Nawet skusiłam się na kawę z mlekiem. Wykłady miałam do 19.50 więc zanim dojechałam do domu była już 21 i na kolację zjadłam sobie paróweczkę z szynki. A co mi tam. Nic mi po tym nie było więc czuję się oficjalnie zdrowa. Niestety teraz choruje moja mama więc to faktycznie jakiś rota wirus.

Co do dnia dzisiejszego to musiałam ponownie jechać na uczelnię po indeks którego nie odebrałam w sobotę. Wobec tego na śniadanie zjadłam paróweczkę bo się spieszyłam i nie bardzo miałam czas na coś innego. Obiadek zaliczyłam ten sam co wczoraj na uczelni a kolacji nie jadłam bo nie jestem głodna. Racjonalnie jeść zacznę dopiero od jutra. No i jutro dzień ważenia.

  • Gallifrey

    Gallifrey

    6 marca 2012, 23:54

    Dzięki serdeczne :)

  • augenblick

    augenblick

    6 marca 2012, 11:54

    To fajnie, że u Ciebie już lepiej, zyczę duzo zdrówka dla mamy:)