Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Etyka odżywiania


Wkurza mnie szukanie dobra i zła w jedzeniu. Nazywanie 'grzechami' zjedzenie czegoś 'niedozwolonego', stosowanie kar i nagród. Z drugiej strony, istnieją pewne zasady zdowego odżywiania i notoryczne ich łamanie będzie prowadziło do chorób, w tym otyłości. Ale z punktu widzenia mojego światopoglądu, wygląda to nieco inaczej, niż powszechnie się to podczas odchudzania traktuje.

Z mojego punktu widzenia, nie ma żadnych zakazów. Są jednak 3 kategorie sytuacji żywieniowych. 

1. Wszystko OK. Nie dzieje się nic złego. Nie ma co się nad tym rozwodzić - przechodzę do porządku dziennego.

- jednorazowe imprezy, obiady zapraszane itp. 

- mam ochotę na jakąś przekąskę, kawałek czekolady, ciasteczko, cukierka, lampkę wina, likier itp. Po treningu, po posiłku, nie zamiast, nie z głodu i nie żeby sobie coś rekompensować. 

2. ŻÓŁTE ŚWIATŁO. Trzeba zwrócić uwagę, trzymać rękę na pulsie.

- dłuższe wyjazdy z posiłkami serwowanymi. Jeśli jest możliwość, to będę spośród tego wybierać zdrowe i pełnobiałkowe warianty. Jeśli nie, będę jeść, co dają, ale trzeba uważać.

- choroba, kwarantanna, kontuzje, unieruchomienie. Będę odczuwała głód odstawienia (ruch to endorfiny). Będę więc chciała to jakoś wypełnić. I muszę uważać, żeby nie zapychać tego pożywieniem.

- Stres, przytłaczające sytuacje, tragedie, załamanie. Zwykle reaguję totalnym brakiem apetytu na powyższe, no ale trzeba uważać.

- większa ilość węglowodanów w diecie. Bo tak się może zdarzyć. Po węglach szybko chce się jeść. Muszę dbać o to, żeby nie lekceważyć białka. 

- zastoje lub zwyżki na wadze. To nic złego, ale muszę uważać. Nie chodzi o to, żeby szybko zwiększać redukcję. Chodzi o to, żeby Broń Boże tego nie robić. Obserwować. 

- Alkohol. W ilościach powodujących utratę normalnego stanu świadomości i potrzebę jedzenia. Koniecznie mieć wtedy jedzenie pod kontrolą.

3. CZERWONA LAMPKA - zawróć, jeśli to możliwe.

Jeśli pomimo żółtych światełek nie zareaguję, zlekceważę sygnały i zdarzy się obżarstwo, kompuls.

Ważne, żeby nie podejść do tego tak:

"jestem beznadziejna, zawaliłam, teraz to już wszystko jedno, będę żreć słodycze i olewam ruch - do końca życia będę już gruba"

Ani tak:

"Zajdłam chyba z 5000 kcal. Więc teraz muszę to odpracować. Codziennie odcinam dodatkowo 500 czy 1000 kcal."

Tylko tak:

"Zdarzyło się. To normalne, że nie czuję się z tym dobrze. To znak, że podświadomie wiem, że tą drogą nie powinnam iść. Nie wolno mi głodzić się, pokutować. Wszystkie kalorie się spali. Zdrowy, intuicyjny tryb życia sam powoduje spalanie nadmiaru tłuszczu, więc jeśli takowy się odłożył, wracam do normalności. Tym bardziej powinnam na przyszłość uważać na żółte światełka. Było, minęło, traktuję to jako epizod.".

  • Alome

    Alome

    14 listopada 2021, 11:48

    Zgadzam się we wszystkich punktach. Najważniejsze, żeby nie wpaść w błędne koło. Kiedyś zajadałam stresy. Teraz często łapię się na tym, że gdy coś mnie zdenerwuje, to chwyciłabym coś co mi wpadnie w rękę i wsadziła do ust. Na tę okoliczność mam w domu wodę w dzbanku :) .

  • Ajmmj

    Ajmmj

    13 listopada 2021, 09:51

    3. punkt w punkt :) Pozdrówka :)

  • _Pola_

    _Pola_

    12 listopada 2021, 21:10

    Bardzo mądre!

  • barbra1976

    barbra1976

    12 listopada 2021, 10:35

    Dziś doszłam do tych samych wniosków tylko opisałam to baaardzo lakonicznie 😀

  • roweLova

    roweLova

    12 listopada 2021, 09:40

    Mądre.

  • Milosniczka!

    Milosniczka!

    11 listopada 2021, 18:56

    Tak, tak, tak!