Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powrót


Hej dziewczyny! Nie było mnie przez okrągły miesiąc, bo na tyle pozwoliła mi czeska winieta. Całe szczęście, że na wszelki wypadek kupiłam właśnie taką(doświadczenie nauczyło mnie, że te moje wyjazdy do Polski zawsze się przeciągają). Ale nakupowałam się jak szalona :D Strefa złotówki, ach...

Jeśli chodzi o powrót tutaj, to mój mąż wysprzątał całe mieszkanie poza pokojem syna - nawet go nie ruszył, mówił, że nie wiedział co gdzie ma być, także już powód do pierwszego konfliktu gotowy. A później jeszcze kilka innych, jak to my. Ale koniec końców się dogadaliśmy. Chyba po takiej długiej przerwie potrzebowaliśmy chwili na przyzwyczajenie się do siebie na nowo. No i wypoczynku, bo zmęczenie to wielki wróg naszego związku. 

Ale wchodząc głębiej w temat, od momentu wejścia do mieszkania (nie powiem, że nic nie robił, bo zjechał na dół, pożyczył od portiera wózek i przywiózł mi wszystkie tobołki z samochodu) narzuca mi swoje nowe zasady, jakiś niemiecki Ordnung, pominąwszy dyscyplinowanie syna i uczenie go nowego ładu, co najmniej jakbyśmy zaczynali życie trochę od nowa, z czym się akurat zgadzałam, to oznajmił mi, że od teraz rozmawiamy tylko po angielsku, a w momencie kiedy nasz syn go wystarczająco opanuje, przerzucimy się na niemiecki. Coś tam wcześniej przebąkiwał o tym przez telefon, ale nie sądziłam, że potraktuje to aż tak poważnie. A tymczasem on to egzekwuje jak SS-man. I wszystko spoko, ale pod wieczór zaczynamy jakiś marny konflikt, a on mi mówi, że jeśli będę mówiła po polsku to nie będzie ze mną rozmawiał :? I że to źle dla dziecka, że daję mu furtkę, żeby mówiło po polsku i póki będę mówiła po polsku będę spowalniała jego proces uczenia się innych języków, które są mu obecnie bardziej potrzebne, a nie wiemy ile dokładnie mamy czasu. Stwierdziłam, że chyba jednak za długo mnie nie było. Sporo presji robią mu w pracy, lada moment ma awansować, ale oficjalnie dostał już Austrię, więc słowo czynem się stało. Boi się, że za rok czy dwa nasz syn pójdzie do niemieckojęzycznej szkoły gdzie nikt nie zrozumie polskiego, więc nim ogarnie niemiecki chce, żeby douczył się angielskiego, bo od biedy nauczyciele zrozumieją. Wytłumaczył mi to wszystko, jakie ciężkie będzie miał początki w szkole i jak mogą go dyskryminować jako Polaka, jeśli nie będzie znał niemieckiego, racja to, wszystko racja, ale kurde... też jestem człowiekiem. Jak się z kimś kłócę, a jestem zmuszona robić to nie w moim naturalnym języku, to czuję się jakbym brała udział w jakiejś parodii. Rodzina wariatów. I jeszcze mam być jak ci rodzice, którzy na siłę chcą uczyć dziecka od małego 3 języków i dają córce na imię Jessica, a synowi Brian. 

Z nerwów nie mogłam w ogóle zasnąć, wstałam koło pierwszej i rozpakowywałam rzeczy. Generalnie dzisiaj czuję się jak taki emocjonalny biedak :DMoże to tylko zmęczenie.

Idę się otrząsnąć, zająć dzieckiem i robić niemiecki.

  • Berchen

    Berchen

    10 listopada 2017, 20:00

    halllo, no padlam jak przeczytalam, to jak twoj maz chce was uczyc jezyka to jest chore, bym go opieprzyla i moglby sie do mnie nie odzywac ile chce. Poczytalam nizej ze juz sie jakos dogadaliscie, ale takie akcje to niezly despotyzm. Znam dwa malzenstwa -Niemiec i Meksykanka - on zabranial jej uczyc sie niemieckiego zeby nie miala za duzo do powiedzenia i byla od niego uzalezniona - druga rodzina to Niemiec - nauczyciel francuskiego i Francuska - zyli w Niemczech a mowili po francusku zeby on mogl sie wprawiac, a ze ona zyjac w De 30 lat nie umiala przez to niemieckiego to niewazne . Te przyklady to inne skrajnosci , pisze mimo to o nich , bo jestem zdania ze wszystko ma swoje granice - i u was bardzo fajnie ze uczycie sie jezykow, ale pod presja , to nie ma sensu. Doczytalam ze znalazlas rozwiazanie, wiec zycze powodzenia.

    • ghostwriter

      ghostwriter

      11 listopada 2017, 15:19

      Tak, ta presja zabrała mi całą przyjemność z nauki niemieckiego. Jakoś się dogadaliśmy, teraz uczymy się na własnych zasadach, każdy na swoich. Dziś mąż ma okazję spędzić z synem trochę czasu sam na sam, ciekawe czy się tam wysila i ćwiczy z nim języki obce, przynajmniej obce dla dziecka, chciałabym to zobaczyć :D

  • Cathwyllt

    Cathwyllt

    9 listopada 2017, 11:10

    Pierwsze co mi przyszło do głowy to "trzepnij męża po łbie bo mu sie najwyraźniej jakieś klepki poprzestawiały". Sorry, to jest JEGO dom czy WASZ dom? Jakim prawem samowolnie wprowadza jakieś oderwane od rzeczywistości zasady i zmusza Cię do ich przestrzegania? Że nie będzie rozmawiał po polsku? A niech nie rozmawia. Idź, zrób po swojemu a on niech milczy jak ma ochotę. Wkurzają mnie tacy ludzie. Ubzdurają coś sobie i stawiają życie na głowie. W ogóle w jakim wieku to dziecko? Sądząc po Twoim wieku nie ma więcej niż 8 lat. I serio spodziewa się, że 8 latek w dwa miesiące opanuje nowy język? I poważnie w wieku 8 lat mówi tak płynnie po angielsku, żeby przestać się komunikować po polsku? Krzywdę dziecku zrobicie zmuszając go do tego tak natarczywie. Poważnie, Twój mąż chyba porządnego wstrząsu potrzebuje, bo przestał myśleć rozsądnie.

    • ghostwriter

      ghostwriter

      9 listopada 2017, 11:37

      Nasz syn właśnie skończył 4 lata, mówi dość dobrze po angielsku, chociaż nie aż tak jak po polsku. Nie zmuszamy go do mówienia w jakimkolwiek języku, tylko my mówimy w różnych bo zawsze to była dla nas zabawa, a on jak chce. Nie poprawiamy go. Ale prawda jest taka, że on bardzo lubi uczyć się nowych języków i ich używać, powtarzać trudne słowa, także nie myślę, że jest to jakaś krzywda dla niego, skoro traktuje to jak zabawę. Tym bardziej, że członkowie jego rodziny mówią w różnych językach, a on uwielbia ich odwiedzać i nie ma innej drogi komunikacji, chyba widzi, że są mu potrzebne. Sam mi mówi kiedy uczę się niemieckiego, że musi się nauczyć i tez sobie powtarza. I tak jest to nieuniknione bo mąż jest częściowo Amerykaninem, przeszedł przez amerykański system edukacji, a mama jest Słowaczką, nauczył się więc polskiego w większości przy mnie ale i tak jest dla niego trudniejszy niż angielski. W drugą stronę ja też go zmusiłam do mówienia po polsku, bo to mój język, w nim mówi cała moja rodzina, więc nawet nie przeszkadza mi, że on mówi w jakimś innym, który rozumiem, tylko jak byłam taka padnięta po kilku godzinach jazdy samochodem to marzyłam już tylko o gorącej kąpieli, kolacji i spaniu, a nie wysilaniu się jeszcze z edukacją dziecka. Po prostu nie zawsze mam na to siły. No i rację masz z tym, że to nie w ten sposób powinno się odbywać. Dlatego tak mnie to wkurzyło i powiedziałam mu dokładnie to co Ty napisałaś - że czyje to mieszkanie skoro on autorytarnie podejmuje takie decyzje? Czy ja do niego tutaj przyjechałam? I co to za tekst, że nie będzie ze mną rozmawiał? I ogarnął się, od rana mówi po polsku, powiedziałam, żeby ten angielski zostawił już mi bo i tak cały dzień jestem z dzieckiem. Jak będę chciała poćwiczyć z nim angielski to mu powiem.

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      9 listopada 2017, 11:53

      Ok, widzę, że od urodzenia chowany w dwóch językach, jestem w stanie zrozumieć, że w wieku 4 lat mówi dobrze i po polsku i po angielsku. Ale w dalszym ciągu twierdzę, że nie ma siły nauczyć nawet chętne dziecko w dwa miesiące języka w stopniu umożliwiającym uczęszczanie do szkoły w tym języku. Przecież na pewno są gdzieś szkoły anglojęzyczne dla dzieci imigrantów z innych krajów UE, nie lepiej pomyśleć o czymś takim? A że potrząsnęłaś mężem brawo, tak trzymaj :)

    • ghostwriter

      ghostwriter

      10 listopada 2017, 11:52

      Tak, dzięki, pogoniłam go jak należy :D Mój mąż to straszny dominant, gdybym mu pozwalała na takie rzeczy to już po mnie. Te anglojęzyczne szkoły owszem, są, ale kosztują tutaj np. ponad 1000 EUR/m-c. W Austrii z tego co wiem są jeszcze droższe. W Niemczech nie spodziewam się, żeby kosztowały mniej. Tak czy inaczej wykluczyliśmy to. Zastanawia mnie tylko skąd przyszły Ci na myśl akurat te 2 miesiące? Obowiązek szkolny sięgnie go dopiero za 2 czy 3 lata, nie miesiące. A kiedy się przeprowadzimy nikt nie wie. Ale głównie chodzi tu o ułatwienie aklimatyzacji w szkole. To ważne dla takiego malucha.

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      11 listopada 2017, 11:00

      Szczerze to nie wiem skąd wzięłam dwa miesiące xD Moja znajoma uparła się jechać do Hiszpanii na Erazmusa gdy byłyśmy jeszcze piękne i młode i w rok nauczyła się sama hiszpańskiego wystarczająco, żeby od biedy zrozumieć wykłady w tym języku. Ale to była osoba w wieku 21 lat, znająca dwa między innymi francuski, który jest dość podobny i poświęcała temu każdą wolną chwilę. Skończyło się na tym, że wylądowała w Meksyku i znalazła tam miłość życia, ale to już inna historia. W każdym razie życzę powodzenia w nauce języków :)

    • ghostwriter

      ghostwriter

      11 listopada 2017, 15:20

      Znaczy to taki dowód na to, że wszystko się da?? XD