Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Cheat meeaaall


Czytałam dużo o mądrym cheat mealu :D Polegało to na tym, że na jeden dzień je się trochę więcej niż normalnie. I tak do mojego biednego obiadku dodałam zupę buraczkową, do kolacji chudy wywar-rosół i gotowane warzywa. Kurczaka i duszony gulasz oczywiście też zjadłam, bo białko to podstawa :D

Podoba mi się to i chyba tak będę robiła. Raz na miesiąc nic się nie stanie, a ponoć zwiększa metabolizm. Wiadomo, że jakbym nachapała się słodyczy i pizzy, to nie byłoby ok :D

Na siłce już jest fejm, bo jestem chyba jedyną dziewczyną, która chodzi "do facetowskiej" siłowni. Reszta lasek popyla na bieżni albo chodzi na stepperze. Chodzę sobie najpierw z laskami na stepper, a potem na atlasy :D

Coś w tym jest, że dziewczyny boją się ćwiczeń siłowych. Ale w sumie ja się lepiej po nich czuję i bardziej czuję, że coś poćwiczyłam, niż machając nogami  całe 30 min na rowerku. Przy mojej wadze i tak uważam za mega postęp, że daje radę ćwiczyć i długo ćwiczyć :D

No i sauna... Uwielbiam saunę :D Czuję się po niej rześka, nie choruję, czuję się mniej opuchnięta , no i moja skóra jest gładsza :D

Więc walczę dalej <3