Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
5 maja

Wczoraj wieczorkiem niby przez przypadek ale zpełną świadomością stanełam przed lustrem jak Pan Bóg  mnie stworzył i..... O ile do pasa jak cię mogę to od pasa w dół ola Boga. Tu wisi i tam wisi , tyłek zero jędrnośći.... Więcej nie piszę bo się wstydzę..Do cholery! rzekłam. Ćwiczę, zmieniłam styl żywienia a tu odwrotny efekt. Z marsową miną poleciłam dziś na siłownię i zwierzyłam się trenerce. Za nią stał pakmen(- nazywam tak panów którzy ćwiczą podnoszenie ciężarów i wyciskają je na różne sposoby. Nie jest to z mojej strony obraźliwe, wręcz przeciwnie jestem pełna podziwu ! Wielkie brawa PANOWIE)I usłyszałam głos" dlaczego pani się nas nie pyta. Ćwiczy Pani z nami od jakiegoś czasu , chętnie Pani doradzimy" Przyznam się spiekłam raka ( pomomo 36 na karku).Jak się mówi A to trzeba i B. Poprosiłam o radę i efekt jest taki iż nie mineło 5 godzin a mnie zaczyna wszystko boleć. Pan podał mi kij od szczotki i prosził abym robiła wypady do przodu raz jedną raz drugą nogą a kijeczek trzymała z tyłu pleców na wysokości łopatek .Tak 3 serie po 12 . Wypady mam robić z wyprostowanymi plecami.Co drugi dzień  doradził abym wypady zamieniła na przysiady na całych stopach.Do zestawu ćwiczeń mam dołożyć "wiosła" ok100x .Wziełam się od razu do roboty. Skróciłam trochę rowerek do 20 min i zrobiłam wszystkie zalecone ćwiczenia. Zobaczymy jak będę czuć się jutro!

Teraz biorę pod pachę córkę i za rączkę męża i idziemy na spacer. Jutropochwalę się wam co mnie boli albo nie. Na rzaie pozytywna energia mnie rozsadza. Pozdrawiam i życzę wszystkim miłego weekendu.