Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Masa krytyczna nie do zbicia.


Generalnie przez ostatnie dni nie miałam do powiedzenia NIC. Diety jako tako nie zawaliłam, jadłam tradycyjnie co mogę, kurczaczki, sałateczki, raz miałam kompuls na czekoladę, ale coś robiłam nie tak mimo wszystko ... Waga stoi jak zaklęta. Ja wiem, że tak się zdarza, że ruszy, ale w moim przypadku leciało z 4 kg na takiej diecie na początek, a potem się zatrzymywało. A nie po niespełna 2 kilogramach...Baaa, i teraz ćwiczę ! Wtedy nie ! I co, już, to na tyle ? Pozostanę z tymi kaczymi nogami? Fuck. Padalczy mam humor. Mąż wraca za 10 dni, a ja jak dynią byłam, tak jestem. Czym mu się pochwalę? "Słuchaj kotek, dupa może ta sama, i opona też, ale za to na bieżni przelatam godzinę, aż się adidasy palą". Co mu po tym... Chociaż zaraz, zaraz... W nocy ta lepsza kondycja może się przydać... Sprawdzimy, sprawdzimy
  • pulpeta

    pulpeta

    12 października 2012, 12:03

    hehe nie marwt się waga w końcu ruszy :)

  • Litty

    Litty

    12 października 2012, 00:39

    ja dzis dostalam czadu w banku. czulam sie jak debil.....:(.

  • Gorgonzola1985

    Gorgonzola1985

    12 października 2012, 00:32

    Po ciuchach nie widzę, żebym wciągnęła na swój udziec rurki z przed 57 kilo :/ Więc, odpada. Skazana na 63... :(

  • Ptasiowa

    Ptasiowa

    12 października 2012, 00:29

    uśmiałam się z tym chwaleniem mężowi :D Może waga stoi a cm lecą w dół? : )