ojej tak mi się nic nie chce, ze szok. Przez te duchoty jestem nie do życia. dziś tylko nastawiłam pranie i zrobiłam obiad i to był szczyt moich obowiązków domowych.... najgorsze, ze taki gorąc, a mi sterta prasowania rośnie, od czasu do czasu odpalę żelazko, "prasnę" parę rzeczy dla dzieci (bo to najważniejsze) i tyle bo jestem cała mokra..... może zaraz zrobię przeciąg w sypialni i coś mi się uda zrobić... choć mam "chatę wolną", bo chłopaki u logopedy, a młoda już dawno słodko śpi
u nas sucha burza, gdzieś tam daleko, chyba w Gdyni grzmi, troszkę popadało, ale nawet ziemi porządnie nie zmoczyło..... Teraz niech sobie troszkę popada, a potem np. od 23 już nie, bo jutro panowie od elewacji zjawiają się o 4 rano więc niech ściany będą suche...
na bilansik czas:
pochłonięte 1320 kcal (liczyłam raczej z górką, więc mam nadzieję, że nawet i mniej)
ruch: powiedzmy 50 min spaceru (było troszkę więcej) - 132 kcal i będzie 5 dzień a6w czyli -58 kcal łącznie 190 kcal
bilans: 1130 kcal czyli piknie
może pójdę teraz zrobić ten 5 dzień i będzie z głowy....