Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
miesiąc za mną


Dawno nic nie pisałam. Minął miesiąc mojego odchudzania. Były lepsze i gorsze dni. Tych gorszych było więcej bo przez pierwsze 1,5 tygodnia. Teraz patrzę na to co jem i ile jem. Piję wodę, duzo wody. Ten nawyk pozostał mi jeszcze z ciąży. kiedyś mogłam wypić dwie kawy , herbatę i już. Teraz pijam kawę latte i 2,5 ltr wody jak nie więcej. I ćwiczę. I to jakoś muszę się mobilizować cały czas. Czasami myśle dzisiaj sobie odpuszczę -jutro. Ale to jutro przerabiałam kiedyś . I wiem ,że tak to sobie mogę mówić ale oszukać sie nie da samej siebie. Dzisiaj byłam na spotkaniu z przyjaciółmi. Była kawa i co , sernik z truskawkami. ...:( kurcze ale nie można wiecznie sobie wszystkiego odmawiać. I właśnie ten sernik teraz spaliłam z kilerem :) popiłam duża ilością zimnej wody. Ćwiczę co drugi dzień. I tego pilnuję. W grudniu mam chrzciny córci więc mam nadzieje ,że wejdę w swoją ulubiona sukienkę:) widzę po sobie ,że efekty są . Moje ciało już nie przypomina napompowanej gruszki:) jest lepiej i boczki też sakby gdzieś giną. mam takie spodnie , jeansy w które bardzo chciałabym wejśc. Dam radę:) I na przyszłe lato bedę śmigała bez kompleksów w krótkich spodenkach.