hej...
wiem wczoraj strasznie nasmuciłam...wybaczcie..ale to prawda jak czarna chmura zawiśnie to trzyma, ale dziś jest lepiej pogadałam z siostra na skype i poczułam że to że jesteśmy daleko wcale nie znaczy że oddaliłyśmy się od siebie,
jest mi lepiej..
dziś nie zajadam stresów...
rano zjadłam kromeczkę chleba z szynką i pomidorem, na obiad troszkę spaghetii a teraz zjadłam jogurt naturalny i koniec dziś, oczywiście przez cały dzień popijam wodę i oczywiście zielona i czerwona herbata..nie jest źle..
dziś doszłam do wniosku że na święta uciekniemy nad ocean...dobry pomysł co nie? poświęcimy koszyczek...zjemy świąteczne śniadanie a potem wio... nie będziemy przynajmniej siedzieć przy stole :-)
jeszcze dziś marsz na wieczór , skakanka i brzuszki...
a mój mężuś powiedział mi że zajączek przyniesie mi orbiterka jupii
no to tyle dziewczynki...
pozdrawiam
anet34
22 marca 2012, 21:10a my niestety nasiadówa w święta od stołu do stołu bo mój mąż tradycjonalista,może chociaż na spacer uda mi się wyciągnąć.Pozdrawiam serdecznie
Arnodike
22 marca 2012, 18:28już nieco bardziej optymistycznie. Dobrze, że ochrzaniłaś młodego, tak nie można. Jakoś sobie dacie radę, kumplowa dziewczyna w Dublinie tez zostala zredukowana, ale koniec końców cos tam sobie wyszukala. Pozdrawiam
duszka189
22 marca 2012, 18:23czyli troszkę ciemne chmurki przepędzone:)