całe szczęście że zdążyłam się wczoraj rano zważyć, bo nie wiem co bym dzisiaj wpisała i jak się czerwieniła za ponad 75 kilo niby wczoraj uważałam, tak mi się przynajmniej zdawało, zjadłam na imprezce niewiele, ale piłam dużo, głównie soku
tak więc w tym tygodniu muszę się trzymać jadłospisu rygorystycznie żeby kolejne ważenie było dużo lepsze, i ruch musi być codziennie, minimum po godzince
nie wiem jak to się stało, z mojego poprzedniego wpisu nie wynika jednoznacznie że te wczorajsze urodzinki to nie moje były tylko bratowej, napisałam tak jakoś skrutem bo już wcześniej wspominałam że bratowa się postarzała o kolejny rok, tak więc niektóre z was pospieszyły z życzeniami dla mnie liczy się intencja więc bardzo wam dziękuję za życzenia, chociaż ja Byczek jestem
dzisiaj mam do 15 dyżur w pracy, po powrocie mam zamiar poćwiczyć, chociaż duszno i parno się zapowiada, może więc wybiorę mniej aktywne rozwiązania i wybiorę się z tatą na długi spacer po parku a dopiero wieczorkiem uskutecznię ruch przed tv, diety się dzisiaj trzymam, i świnkę nakarmię obowiązkowo, nie ma to tamto sądziłam że jadłospis na kolejny tydzień już na mnie tutaj czeka i będę mogła go już sobie podrasować pod siebie, ale niestety nie, może to dlatego że pomiar wagi podałam dopiero dzisiaj tak więc będzie ciężko się wyrobić z poprawkami i zrobieniem listy zakupów na najbliższy tydzień, poniedziałek będe musiała sobie skomponować z tego co w domu mam bo zakupy wchodzą w grę dopiero jutro i to popołudniu no to teraz odrobię zaległości i do was pozaglądam
kasperito
30 lipca 2012, 15:14hej hej, no takie zestawienia motywują:) a grupka trzyma w ryzach bo tak łatwo leń nas dopada:). Czy Ty w sierpniu z nami ćwiczysz dalej? Buziaki ślę
kasperito
29 lipca 2012, 20:59piękna aktywność, a u mnie 31 stopni w salonie i nie ma wentylatorka, buźka mocna: :)
kitkatka
29 lipca 2012, 18:32U mnie to zawsze zapasy jak na wojnę. Z rozrzewnieniem wspominam czasy kiedy z biedy w lodówc na pierwszym miejscu było widać światło a w kuchni rozbrzmiewało echo i szum wody w czajniku. Dobrobyt tuczy. Jak człowiek nie ma dostępu do jedzenia to nie je. Może z tymi zakupami to dobrze wyszło, hi hi hi. Pozdrówka
sevenred
29 lipca 2012, 17:51Ploty udane tylko kieca przemoczona bo akurat na urwanie chmury się zebrało ;)
Karampuk
29 lipca 2012, 17:05waga po imprezce sie nie liczy :P
izulka710
29 lipca 2012, 14:59Nic to,życzenia bratowej się przydadzą,Ciebie "dopadniemy" innym razem:))Miłej niedzieli!
kasperito
29 lipca 2012, 14:33Hej , hej trudno się ćwiczy gdy jest duszno i parno, a spacer z tatą do dobry pomysł. A ja faktycznie 2 godz ćwiczę i poprzednim razem był efekty a teraz jest inaczej, nic trwam dalej, pozdrówka mocne
agnes315
29 lipca 2012, 13:50coś Ty! ja zawsze z wczasów parę kilogramów "nadbagażu" przywożę, szczególnie, jak mam szwedzki stół i all inclusive, tylko od siostry z Hiszpanii chudsza wracam, bo ona się odchudza całe życie i mi też nie wypada się przy niej obżerać, zresztą ona kiepsko karmi, a piwo wręcz jest zabronione, tylko wytrawne wina :))) Buźka
sevenred
29 lipca 2012, 13:08Przy upale ciężko się mobilizować do ćwiczeń, to fakt. Ja chyba postawię na ruch pod dachem plus rower, bo bieg przy +30C chyba mnie ubije :/
Alianna
29 lipca 2012, 12:41Tak to bywa czasami... Aga ma rację, soki są zdradliwe. W przyszłym tygodniu będzie lepiej. Buźka.
agnes315
29 lipca 2012, 12:01soki to zdradliwa rzecz w diecie, mają bardzo dużo cukru niestety, w mojej są absolutnie zakazane wolno mi jeść tylko owoce i to nie więcej niż dwa. Miłego dnia. Buziaki