Nie liczę kalorii, bo przecież nie będę mogła całe życie liczyć, zresztą już teraz nie miałabym cierpliwości. Mniej więcej wiem, które produkty można jeść bezkarnie (ogórek, pomidor, kapusta itd), na które trzeba uważać (makaron, ryż, orzechy, owoce itd), a które są niedozwolone (słodycze, tłuste mięso, smażone rzeczy itd)
Do picia do woli woda, herbata niesłodzona (pijam tylko zieloną i owocowe od kilku lat), sok pomidorowy jest świetnym "zapełniaczem" jak mnie ssie. Innych soków właściwie nie pijam, no czasem przerzucę przez sokowirówkę marchew i jabłko.
Dziś mąż jadł czekoladę i pyta się czy chcę, odpowiedziałam "później" i to później nie nastąpiło, jestem z siebie dumna, nie poczułam, że to jest owoc zakazany, mówiąc nie i bez problemu obeszłam się bez niej.
Ale jak nas coś skusi to gdzieś czytałam, że jak jemy deser to czujemy smak tylko pierwszych dwóch łyżeczek, dalej jemy z rozpędu, więc może spróbować poprzestać na tych dwóch łyżeczkach?
A co do ilości zjadanych posiłków, to niezłą metodą jest metoda garściowa, nieźle ją przedstawiła Ewelina prowadząca blog
https://app.vitalia.pl/div>
Basik27
22 stycznia 2013, 21:13dobre podejście i skuteczne :). powodzenia!