Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
#7


Mija drugi dzień diety 1900kcal, a ja przyłapuję się na odliczaniu z niecierpliwością czasu do następnego posiłku. Cóż, nie tak miało być. Dieta nie miała stać się centrum życia, a jedzenie najważniejszym punktem dnia. Nie miałam jeść posiłków w panice jak zwierzę, które boi się, że zaraz mu je zabiorą. Jedzenie jest ważną częścią życia, w sumie ważniejszą niż do tej pory sądziłam (udając, że nie dotyczą mnie takie przyziemne sprawy jak napełnianie żołądka). Ale nie powinno zajmować tak sporej części moich myśli  ciągu dnia.

Celem na ten tydzień miało być zejście poniżej 64kg i regularny trening, ale postanowiłam go zmienić. Mój nowy cel to uspokojenie się - jedzenie z przyjemnością i bez stresu, nie myślenie o tym za dużo, dystans do diety.

Dobra, lecę robić Skalpel. Może macie jakieś rady dla mnie?

EDIT: Właśnie! Żaliłam Wam się ostatnio, że zawaliłam sprawę z zapłatą za legitymację studencką. Bardzo mi wtedy pomogło, że mogłam się przed Wami wygadać oraz Wasze komentarze. Dzięki za wsparcie! Wczoraj odebrałam legitymację, wszystko się dobrze ułożyło! :D