Efekt jojo jest czymś co powoduje, że chce się bić głową o ścianę. Jednak Czy to nie tylko moja wina? Nikt mi ciastek i czekoladek nie przynosił. Nikt nie każe całego dnia siedzieć na łóżku. Sama sobie jestem winna. Patrzę w lustro i nie wierzę, że to ja. Nogi jak baleronik, idealna talia przysłonięta tkanką tłuszczową. Miałam schudnąć, a co zrobiłam. Nic. A wiadomo jak się stoi w miejscu to się człowiek cofa. Ja się cofnęłam bardzo…
Waga pokazała już 73,3 kg. Najchętniej bym zaczęła płakać jak to mi jest źle i jak to ja nie mogę schudnąć.
Jednak było by to bezsensownym biadoleniem.
Sama tyle przytyłam i jak nic nie zmienię pewnie dalej będę tyć.
Chciałabym znowu napisać sobie plan działania ile to i do kiedy chce schudnąć. Jednak było by to puste słowa.
Moim celem jest zmiana żywienie i niedopuszczenie do kolejnych wzrostów. Muszę zatrzymać to błędne koło. Waga nie może ciągle wzrastać. NIE MOŻE!!!
Trzymajcie kciuki abym mogła się opamiętać i za dwa tygodnie jak wrócę do domu i stanę na wagę nie było ani grama więcej. Bo już się boje na nią stawać. Nie chce się na to patrzeć, ale to jest jedyna prawda o mnie. Zapuściłam się i nienawidzę swojego odbicia lustrzanego. Jestem jak prosię co nie potrafi przestać jeść. Zaczynam się wycofywać z życia towarzyskiego. Nie czuje się już atrakcyjnie bo wszystkie ciuchy są za małe i pomyśleć, że potrzebowałam zdjęć aby to sobie uświadomić.
Mimo wszystko, mimo złego samopoczucia i nie akceptacji swojego nowego ciała. Mam ogromną wiarę w siebie i w to, że nie dopuszczę do dalszego niszczenia swojego ciała.
adriana100
12 stycznia 2015, 11:23Trzymam mocno kciuki!!!!!