Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Przeczekać, aż minie bardziej pasywny czas
6 lutego 2013
Tak piszę, choć może nie jest tak źle, tylko dzisiaj gorszy czas, bo lubie swoje odchudzanie, przyzwyczaiłam sie do tego skapego jedzenia, a dzisiaj musiałam zjęść normalniejsze śniadanie, bo wczoraj była całkowicie bezsilna. Nie mogłam dojść do sklepu, nie miałam sił, a z powrotem to nie miałam sił, i iść i nieść tej torby, która ważyła tylko 2- do 2,5 kg. Córka ciągnęła wóżek jaki zawsze bierzemy na zakupy i do tego było dwie torby, cięższą niosła ona , a ja tą tylko z dwoma cremami do kąpieli i herbatą. Strasznie ! Ale nie załamuje się widocznie muszę co kilka dni zjeść kaloryczniej, żeby móc jako - tako chodzić i egzystować. Wczoraj byłam bardzo zadowolona - z wagi, bo wracając weszłyśmy do Bootsa, to znaczy do takiego sklepu kosmetycznego i zarazem apteka to jest. Zważyłam się , bo jakoś nie potrafię się zważyć, na tych swoich dwóch wagach, z których niby jedna jest elektroniczna, i na dodatek nowa, ale zważyć się nie można , bo ta podłoga jest pofalowana, takie to stare domy. I te wagi ważą jak chcą, więc postanowiłam,że wejdę czasami do tej apteki, zważę się i w porządku. Więc zadowolona byłam bo biorąc te wszystkie różnice, jakie wyłapałam na tej starej wadze względem nowej to schudłam jakieś 7 kilogramów przez miesiąc.Ale na pasku 4 -ry. No może być, już niech tak zostanie, to nie istotne. Dobrze - teraz działać ,żeby zjechać ze setki, a potem z dziewięćdziesiątki. Będzie to faajny czas, dobra rzecz. Więc do dzieła. A tak poza tym, to co. W pracy byłam jak zawsze, te swoje dwie godziny rano, odrobiłam bez rewelacji. Nie ćwiczyłam dzisiaj bo z braku siły, pomyślałam,że jutro już musi być lepiej, dojdzie siła wypracowana, skumulowana, przez dzisiejsza jajecznicę. Mój Boże... Że to też człowiek to taka słaba istota, nie zje to opadnie z sił. I nie moze niczego robić. Więc tak dzisiaj spokojniutko, troche angielski, ale krótko, trochę drzemka w dzień, a wieczorem może obejrzymy jakiś film z DVD, bo rzadko oglądamy, telewizji Polskiej nie mamy, tylko angielską, ze względy na tą naukę języka, bo wszysko czego uczyłam się przed laty, uciekło, gdzieś wyparowało, zaszyło sie w najgłębszych warstwach podświadomości. To tymczasem przeczekać, jutro będzie lepszy dzień. Pa, pa.
irena.53
8 lutego 2013, 22:11I ja już doszłam do tych konkluzji, czyli taki wyciągnęłam wniosek.Macie drogie panie rację, miłe są wasze słowa, i troskliwe. W związku z tym te dwa dni jadłam bez przesady, ale zjadłam parę różnych rzeczy, bo mój organizm domagał się co nie co. Miałąm po prostu nieodparty impuls, więc myślę sobie : rzecz jest w tym,że on domaga się tego nieodwołaonie, bo jest mu to p[otrzebne do życia , przeżycia i przetrwania. Dwa dni zjadłam, nawet loda, parę ciastek, większy obiad, urozmaicone śniadanie. I teraz jest dobrze - dzisiaj już dietowo, ale rozsądniej z trochę większym ( bez przesady )śniadaniem. I było trochę siły poćwiczyć i pójść na spacer z kijkami.
gabi2006
8 lutego 2013, 10:50Waga ładnie spada, jesteś na dobrej drodze. Ale ta słabość mnie niepokoi - może masz jednak za małe porcje? Ja odchudzałam się kiedyś z Vitalią i nie miałam takich mecyi. Teraz mam, ale teraz jest zupełnie inna sytuacja. Może spróbuj troszeczkę więcej jeść?
nagietkadietka
7 lutego 2013, 07:00Miłego dnia Irenko :))) i nie przesadzaj z ćwiczeniami :)
galadriela56
6 lutego 2013, 20:09Ja bym z tych cwiczen na twoim miejscu zrezygnowala na jakies 3 dni. W koncu organizm musi sie tez od czasu do czasu zregenerowac i nowych sil nabrac. Sniadanko tez bym obfitsze jadla przez te kilka dni =))