Dzisiaj minął pierwszy tydzień mojego wyzwania: walki z nadwaga, moimi słabościami, kompleksami, walki samej ze sobą. Jest mi ciężko,bardzo ciężko. Właściwie to nie mam się czym pochwalić, ciągle coś podjadam i zajaduję stresy.
Staram się powolutku odzwyczaić od zgubnego przyzwyczajenia. Dzisiaj na przykład zjadłam o 19.30 i na razie jeszcze nic (co jest dla mnie nie lada wyczynem). Piję za to małymi łyczkami ciepłą herbatkę - czytałam, że po wypiciu ciepłych napoi nie chce się jeść. No i położę się wcześniej spać, żeby nie zgłodnieć i nie nawpychać się orzeszków na noc, jak to zrobiłam w piątek i sobotę, aż wyrzuty sumienia mam do dzisiaj. Dobrze że orzeszków juz nie mam, bo nie wiem jak by się skończyło.
Czasami zachowuję się jakbym była uzależniona od jedzenia, Czy też tak czujecie?
Jutro rano ważenie. Zobaczymy na pasku efekt.
Pozdrawiam i do jutra:)
Dorota1953
23 marca 2015, 20:08Mam nadzieję, że Ci coś ubyło :) Miłego wieczoru :)
Cocunia13
23 marca 2015, 10:31Nikt nie powiedzial, ze bedzie latwo!...ale jak chcesz cos zmienic..... to niestety trzeba troche pocierpiec....ale pozniej sa piekne efekty! Wytrwalosci zycze!! pozdrawiam:))
Petronuszka
22 marca 2015, 23:18ja jutro także planuje ważenie, ciekawe czy to nie odbierze mi motywacji do dalszej walki :) polecam posiłki co trzy godziny i ostatni 3h przed snem :)