Nie będę się nad sobą użalała, właściwie powinnam " lać się po tyłku i patrzeć czy równo puchnie". Pozbyłam się wrednego kilograma przez tydzień i przez następny tydzień dorobiłam się jeszcze bardziej wrednego kilograma do przodu. Tak się ucieszyłam... bez większych wyrzeczeń potrafię zgubić kilogram, no to sobie pozwoliłam: a to ciasteczko, a to czekoladka, a to wieczorem chlebek pszenny z masełkiem i kiełbaską i co...? 87,3 kg i znowu jest mnie więcej. Oj, jestem na siebie wściekła.
A teraz święta i boję się bardzo, bardzo się boję, że znowu przytyję .(Zawsze tyję przez święta). Uwielbiam czas przed świętami, przygotowuję wtedy pyszne potrawy a potem w gronie rodzinnym jemy, biesiadujemy i tak nie wiadomo kiedy ze stołu znika a brzuch boli z przejedzenia.. I tak przez całe święta.
Jutro się ważę i dopiero po świętach. Zobaczymy jaki będzie bilans,
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i świątecznie.
Dorota1953
1 kwietnia 2015, 23:42Bądźmy realistami, Święta nie są czasem na odchudzanie :((( Mogę Cię tylko pocieszyć tym, że 4 kwietnia jest pełnia, o potem księżyc idzie do nowiu. Podobno w tym czasie jak się człowiek zdopinguje, to ładnie chudnie :) Powodzenia :)
KLEBUSZEKKK
31 marca 2015, 23:55No ... nie lubie swiatt ze wzgledu na to jedzenie yhh