Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
kochani
22 maja 2009
Dziś rano waga była dla mnie kochaniutka! Wskazała 81 i to bez żadnych gram!!!Jak głupio brzmi,że tak się z takiego sukcesu cieszę...ale czuję,ze cały ten program tak pozytywnie otacza,że mobilizacja jest dużo wyższa! Czytałam właśnie jeden z pamiętników i nasunęło mi się coś... Pomyślałam,że tu dla Was o tym napiszę.Mnie nikt nie
krytykuje za moją wagę a wokół mam wielu znajomych z nadwagą (ale tu, nie w kraju!!!). Raczej słyszę,że przesadzam, że jest tak źle itp Że w okół
są monstra a ja przy nich to laska (ładna mi laska!!) Z ciuchami zero
problemów-moje rozmiary są co najwyżej pośrodku numeracji. Jakbym
chciała to kupię bez problemów mini o szerokości 1,5 m a długości 10cm.
Ale teraz mieszkam w Anglii. Noszę ogromne numery i nie ma tu problemu
z żadnym ciuchem a w Polsce kilka lat temu chciałam kupić jeansy. Do
końca życia zapamiętam odpowiedź ekspedientki (chudej nastolatki)
wykrzyczaną ze środka sklepu, gdy ja byłam w przymierzalni: WIĘKSZYCH
ROZMIARÓW JUŻ NIE MA!!!!! Bałam się wyjść z przymierzalni, bo
myślałam,że wszyscy zastygli w oczekiwaniu...Wtedy nosiłam rozmiar
42...szkoda słów!
Ale teraz to tylko kwestia czasu i będziemy czuły się
normalnie-nieprawdaż?! Ja muszę, bo wracam do kraju a tam nie ma akceptacji dla takiego wyglądu. Jak tu wrócić do moich znajomych w takim stanie? O nie!!!! To obczyzna tak mi dołożyła...długo historia..na inny dzień. Pozdrawiam