Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
polska "gościnność"


Niektórzy naprawdę nie rozumieją słów "nie, dziękuję"! Nie chcę więcej ciasta/drinka/sałatki, już się najadłam, wszystko jest pyszne, ale jestem pełna-jak jeszcze można odmówić, kiedy ktoś nieustannie namawia nas do kolejnej porcji? Czy zwykłe, oklepane "nie" tak bardzo straciło na wartości, że do nikogo już nie przemawia?? O ile w miarę łatwo uzasadnić decyzję o nie piciu alkoholu (chociaż dla mnie nakłanianie do picia samo w sobie jest niekulturalne jeszcze bardziej niż do jedzenia-tutaj absolutnie "nie" powinno oznaczać "nie", bez dodatkowych tłumaczeń), z jedzenia wykręcić się trudno-nie powiem przecież, że biorę antybiotyk czy prowadzę i dlatego nie zjem jeszcze kawałka karkówki... W ostateczności używam już, choć ciągle niechętnie, sformułowania "jestem na diecie". I nie dlatego, że to ukrywam czy się tego wstydzę! Wiem, co się będzie potem działo! "A, kawałek ci nie zaszkodzi; każdemu coś się należy od życia; dzisiaj moje urodziny, zrób sobie dyspensę; tak się napracowałam, nie chcę teraz wyrzucić tyle jedzenia; dieta to ściema, i tak nic nie daje, zresztą i tak wyglądasz świetnie, nie potrzeba ci odchudzania bla bla bla bla". Skupiam na sobie uwagę wszystkich gości, którzy w myślach oceniają, czy ta dieta fakycznie jest mi potrzebna czy nie (oczami wyobraźni już widzę jak po powrocie do domu omawiają każdą moją fałdkę) i oceniają, czy ładnie się zachowałam czy nie, odmawiając zjedzenia tego, nad czym gospodyni tak mocno się przecież napracowała. A ja, zamiast w poczuciu dumy i zadowolenia z siebie z powodu silnej woli i nieulegania pokusom, wychodzę z imprezy pełna - jedzenia i... wyrzutów sumienia.... Bo nawet jeśli wytrwałam w swoich postanowieniach-uraziłam gospodynię, jeśli zaś nie wytrwałam-wiadomo.... Wniosek - bądźmy mniej "gościnni"!! ;)
  • truskawkowakrowa

    truskawkowakrowa

    30 czerwca 2012, 08:48

    ha ha ha! jakbym słyszała moją teściową :D Dlaczego nie jesz? Nie smakuje ci? Jak można nie jeść ziemniaków? Przecież są takie dobre, a ja tyle się nastałam w kuchni. Masakra jakaś.

    • Giguss

      Giguss

      8 lipca 2015, 08:12

      Mam tak u teściów, a że jesteśmy u nich co najmniej raz tygodniu, to wnioski nasuwają się same. Nie jestem osobą, która nie potrafi odmawiać, jeśli nie chcę, mówię nie, ale straaaaaaasznie drażni mnie to co się dzieje później. "Nie jesz? A czymu nie jesz? Odchudzasz się? Przecież od jednego Ci się nic nie stanie. Sama piekłam, no spróbuj". I za każdym razem na końcu foch, bo ona się starała. A kto jej kazał? Ostatnio złapałam się na tym, że przyjeżdżamy do nich w niedzielę po obiedzie, a wyjeżdżamy przed kolacją, wtedy ewentualnie jem tylko kawałek ciasta jako podwieczorek. Myślałam nawet, żeby zacząć przywozić swoje, jakieś dietetyczne ciasto, żeby nie psuć sobie całego tygodnia diety ich kalorycznymi wypiekami.