Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
"od jutra rzucam wszystko"


Jest taka piosenka Winiego - Od jutra rzucam wszystko.  I niby wulgarna, niby niepoważna ... a jednak coś w sobie ma.  No bo ile razy ja sobie powtarzałem ... od jutra, jeszcze jeden i jeszcze raz ... ostatni ... i w ogóle.  To takie oszukiwanie siebie.  Jeśli coś chce się zmienić trzeba zacząć od teraz, a nie od zaraz, jutra czy Nowego Roku.  

Na koniec dnia zawsze mam najwięcej planów: "Jutro nowy dzień zacznę to czy tamto".  A następnego dnia znów się oszukuję, że jeszcze jeden dzień, ewentualnie tydzień.  

Na koniec dnia, szczególnie jak nie mogę usnąć, zawsze mam najwięcej refleksji.  

Tak kiedyś sobie myślałem, że tak też chyba jest na koniec życia.  Robi się jakiś bilans, jakiś rachunek sumienia, wmawiając sobie co by się zrobiło inaczej.  Ale tak, przynajmniej w moim przypadku, jest często na co dzień.  Powtarzam sobie, że od nowego dnia zacznę inaczej, zacznę pierwszy dzień nowego życia ... ale następnego dnia wmawiam sobie, że mam całe życie przed sobą i nic się nie stanie jak jeszcze jeden dzień spędzę w swoim starym życiu ... mam jeszcze czas na rozpoczęcie nowego życia.

Próbuję, ale zawsze znajduję wymówki, żeby odwlec nowe postanowienia.  Skoro więc kontynuuje złe nawyki, może nie powinienem próbować ich zmienić, skoro dobrze mi z nimi?  A może powinienem się bardziej starać?  Ehh ... jak już wcześniej myślałem jeśli czegoś się bardzo chce, to się znajdzie sposób, a jeśli nie, to wymówkę.  Więc powinienem się albo bardziej postarać, bardziej chcieć ... albo zaakceptować obecny stan rzeczy.  Bo przy aktualnym rozbiciu, ciężko się cieszyć, jeśli się nie myśli o szczęściu a o czymś, czego się nie ma, co nie musi wcale dawać szczęścia.  Mimo iż sobie powtarzam cały czas, że szczęście jest najważniejsze, nie potrafię się cieszyć.  Czy tego można się nauczyć?  Czy to tylko wyuczony nawyk?  Czy może mi czegoś zabrakło w rozwoju i nie potrafię szczęścia docenić ... a może inaczej - nie potrafię go odczuwać.  Wiem ... chyba ... jak wygląda szczęście, ale jakoś brak mi tego uczucia i nie wiem co mógłbym zrobić, żeby go doświadczyć.  Zadaję sobie pytanie: co chciałbym robić ... i sam nie wiem co.  A więc egzystuję, czekając aż szczęście samo zawita i wtedy poznam co mi to daje.