Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
co tu zjesc jak nie mam na zakupy / problem z kasa
CD...


Zazwyczaj na sniadanie jadlem musli z kefirem. Musli jeszcze mam, ale kefiru nie. Na sniadanie musze zjesc cos przygotowane na szybko, zeby zjesc zaraz jak wstane - a wiec przerzucilem z kolacji orzechy+nasionka+kostka czekolady 77% :D, a do tego jablko.

Pozniej 2 jajka na miekko (wiejskie od wujka, zostalo tlyko jedno wiec jutro trzeba bedzie zlozyc mu wizyte).

jablko

Salatka - ok 100g sera bialego, 2 lyzki oleju lnianego, 2 lyzki siemienia lnianego, 2 zabki czosknku, mala cebulka, kawalek ogorka, troszke salatki ogorkowej ze sloika. 

jablko+marchewka

troche kapusty czerwonej(juz koncowkazuzylem), pol grejfruta

pol pomidora, troche ogorka, pol grejfruta

A jjutro - jutro przywioze swiezych warzywek od wujka :D:D (o ile jeszcze ma)
Jesli nie to zaczne gotowac makarony, mam jakies razowe, z semoliny durum, mam jeszcze ana czarna godzine jakby mnie na jakies mieso wziela ochota kilka kostek fileta z lososia (niestety juz mnie na swieze nie stac). Wczensije codziennie zjadlem porcje ryby, teraz kryzys, ale dodalem do tego olej lniany i zwiekszylem dzienna porcje siemienia lnianego (omegi 3 zeby nie zabraklo :D:D)

Dobrze ze matki nie ma w poblizu. Jakby zoabczyla co jem to by znow mnie od samego raan denerwowala wmawiajac ze zle sie odzywiam, ze sie glodze, ze kupila mi szyneczke, ze upiekla mi pieczen i zebym jadl bo sie zepsuje. 

Co do matki - nie zawsze ma racje !!! Teraz nawet do jej slow podchodze z dystansem. To uz ojciec (wczesniej bym nie pomyslal), mowie ze sie zdrowo odzywiam, a matka mowi ze sie glodze i ze nic nie jem. 
No ale coz - nikt nigdzie otwarcie nie mowi jak sie powinno odzywiac. Kto by pomyslal ze samo to ze zaczalem jesc sniadania, a pozniej regularnie posilki dalo 4kg mniej w 2 tygodnie. Metabolizm po prostu ruszyl jak z kopyta.

Czy kiedys znow bede jesc mieso tak jak kiedys (wczesniej nie bylo dla mnie posliku bez meisa)?? - Mam nadzieje ze nie. Jak na razie coraz bardziej ograniczam. Juz nawet rosolu nie mam ochoty tknac (nie to ze sie powstrzymuje - po prostu nie chce). Mam nadzieje ze do diety miesnej nie wroce.