Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
To przecież trzeci dzień :)


Właśnie zrozumiałam, że to już trzeci dzień diety, a podoba mi się coraz bardziej :)
Porcja zdjęć:

Pierś kurczaka, z której robiłam pierwszy obiad (sweet).


Wielka sałatka brokułowa (kolacja dzień 1.)


Dzisiejszy zasmaczysty obiad [ryba (150g) duszona z cebulką (30g), warzywami (225g) i ryżem (50g suchego)]

Męczy mnie to zapalenie cewki, dzisiejszy spacer w deszczu został skrócony do 20 minut, tak strasznie chciało mi się siku. A lekarz przepisał mi Monural, antybiotyk, który kosztuje około 40 zł i nie wiem, czy to kupić. Nie wiem, czy mogę mu ufać, początek naszej rozmowy wyglądał mniej więcej tak:
Lekarz: Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc?
Ja: Potrzebuję skutecznego i niedrogiego leku na zakażenie cewki moczowej.
L: <westchnięcie> No to mamy konflikt interesów... Groszowe leki pani nie pomogą, za skuteczny lek trzeba trochę zapłacić.

Teraz jak na złość wyszło słońce

Jeśli chodzi o dietę, dzisiejszym moim spostrzeżeniem jest zrozumienie, jaki mam problem. Tym problemem jest to, że ja naprawdę lubię jeść i sprawia mi to przyjemność. Nie traktuję jedzenia tylko jako paliwa, większość posiłków jest po prostu pyyszna i moje kubki smakowe mają radochę! Choćby dzisiejszy obiad - smakował mi bardzo, bardzo. Porcja była całkiem spora, najadłam się nią. Ale wiem, że gdybym miała go na talerzu więcej, jadłabym dalej, mimo uczucia sytości - aż żołądek by mnie rozbolał. Dla smaku.