Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Po 7 dniach WO...


...waga pokazała 67,5 kg, czyli 2,3 kg mniej! :D

Znalazłam też chwilę, by zmierzyć procentowy skład ciała, bo nie zrobiłam tego na początku detoksu, a w sumie to istotne. Powinnam też zmierzyć obwody, ale na to naprawdę nie mam czasu w poniedziałkowy poranek (zegar)

TŁUSZCZ: 33,4%
WODA: 45,7%
MIĘŚNIE: 32,7%
KOŚCI: 11,1%

Myślałby kto, że TAKI spadek zmotywuje mnie do dalszego przestrzegania diety - gdzie tam! To znaczy, wciąż ją ciągnę, ale dzisiaj (dzień 9) pół dnia spędziłam myśląc o lasagne i pizzy. Nie wiem, jak to będzie ze "zdrowym żywieniem", wskazanym po etapie oczyszczania organizmu. A konkretnie, czy wytrzymam na nim chociaż tydzień, bo jestem więcej niż pewna, że jeszcze nie raz w życiu zjem fast foody i słodycze - zwyczajnie za bardzo je lubię, by sobie odmawiać. Smutne fakty są takie - zarówno szczupły, zdrowy jak gruby, chory człowiek w końcu umrze. Ten gruby może wcześniej i w większych bólach, ale za to zazna w życiu więcej przyjemnych smaków. Nie to, że smak pieczonego kalafiora z przyprawami jest zły... ale kto od dziecka kocha mięciutki kalafior polany tartą bułką zezłoconą na masełku... ten raczej nie da rady żyć bez niego! Dziwne, że tak twierdzę, bo wiele smaków dzieciństwa porzuciłam bez żalu, wracam do nich sporadycznie lub wcale: cola, fanta, sprite, oranżada, chipsy, paluszki... Radzę sobie bez nich świetnie. A są takie, które wciąż przyprawiają mnie o rozkosz: placki ziemniaczane, boczek pieczony, bigos, talarki... Ech.

Jeśli chodzi o moje spostrzeżenia dotyczące diety - głód faktycznie zelżał. Nie jest tak, że go nie ma zupełnie, ale jest znacznie bardziej "do wytrzymania". Cóż, w końcu to uczucie fizjologiczne, powinnam je zaakceptować. Inna sprawa, że byłam przekarmiana od dziecka i moim stanem szczęścia jest napchanie się po komin - lekki niedosyt oznacza dla mnie nieznośną lekkość bytu (swinia)
Wiecznie mi zimno! (zimno)
A do tego mam chyba kryzys ozdrowieńczy, bo mi szaleńczo spuchł i naleciał krwią prawy migdał! Boli ;( A z migdałami to miałam problemy chyba od zawsze, anginy, zapalenia... Chcę, żeby to był kryzys, nie wyobrażam sobie być teraz chora.

Całuski! :*

  • krcw

    krcw

    20 kwietnia 2016, 22:09

    hej tez próbuję przetrwać WO, kończę 3 dzień :D:D jest ciezko ale 7 dni chce wytrzymać chociaż :D nie czuje głodu jedynie kiepsko się czuje psychicznie i nie mam zbyt dużo energii ale może sie poprawi ;D

    • j.lisicka

      j.lisicka

      21 kwietnia 2016, 21:04

      Jak nie czujesz głodu to jest wielki sukces :) Dasz radę!

    • krcw

      krcw

      21 kwietnia 2016, 21:22

      ale chyba zrobię tylko 5 dni bo w weekend mam imprezę urodzinowa męża wiec trochę lipa....nie chodzi tez tylko o to...nie brakuje mi jakoś specjalnie produktów poza chlebem i myślę żeby wprowadzić po 5 dniach chleb :) i tak dłużej niż 7 nie planowałam przy mojej wadze a szczerze mówiąc mam trochę problemy z trawieniem wiec mogę mieć nietolerancje na coś z dozwolonej listy