Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
jeszcze kiedyś popłynę maraton...


Dziś jest dzień przyjmowania kalorii w płynie, w alkoholu, dokładniej. Dzień pływania. Dzien Wodnika. Może one mniej tuczące, te płynno/procentowe kcale?  Nieważne. Ilość do godziny 15: posiłki do żucia +361 kcal, posiłki w płynie +734 kcal.

Popołudniem późnym basen, dzisiaj przepłynęłam 2500 metrów, za to wreszcie przeszłam na system 5 żabek na 5 krauli, muszę wieczorem policzyć od nowa wysiłek, ile spalam. Wyszło mi, że -1025

Dziś mam wieczór babciowania, co oznacza się tym, że gdy karmię Stasia, to sama też, niestety, jem. Niedużo, ale nieplanowane, cholera. W każdym razie przy jego kolacji i po moim głodzie pobasenowym zassałam +609.

Trudno, za to czuję ten dwudniowy maraton pływacki w całym ciele.

BILANS
na razie + 627
czy to juz głód dla komórek tłuszczowych?

Przyjechał z wojażu Pan i Władca, przywiózł suveniry. Cudownie śmierdzący ser, egzotyczne karmelki i crunchy i dziwny alkohol. Wszystkiego musiałam spróbować, więc +557. BILANS mi wzrósł do +1284 kcali
Trudno, tłuszczyk dzisiaj nie będzie na głodzie....

  • xXMartusiaaXx

    xXMartusiaaXx

    24 maja 2009, 15:27

    he dużo drinków sie przewija przez diete :)

  • Granti

    Granti

    23 maja 2009, 21:06

    na zdrowie:)