Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ponury rechot kalorii


Taaaaa,  ja wiem, że to był "ponury rechot historii", ale jakoś tak mi się skojarzyło...
Bo te kalorie to wredne jakieś są. Nie dość im, że nocami w szafach zszywają szwy. To jeszcze, świnie jedne, do ciała wchodzą stadami. A wypędzane, dietą czy aktywnością, za jedno, więc wypędzane, ciurkają po jednej czy dwie.
Dowody? Ależ proszę bardzo!
Ostatni tydzień września, stabilne dolne stany 63, z zerkaniem w stronę 62 z ogonem. Jest OK. I nagle październik. I nagle, w ciągu kilku dni, 2 kilo prawie pod górkę. 63,7 - 64,1 - 64,4 - 64,5. Zgroza!
A w drugą stronę kapie powolutku, ślamazarnie, każdego dnia i niecałe pół szklanki mniej. Każdego dnia ze strachem i złością staję na wadze. To, co pod górkę zajęło 4 doby, w dół trwało prawie 2 tygodnie.
Niesprawiedliwość losu!
Ponury rechot kalorii.



A przejazdy krawężnikowe to taka tegoroczna akcja warszawskiego Pełnomocnika Rowerowego. Rowerowe przejazdy dzielnicowe, z udziałem miejscowych urzędników, bywa burmistrz, wiceburmistrzowie, dzielnicowi koordynatorzy rowerowi, dzielnicowi inspektorzy z wydziałów infrastruktury i/lub inwestycji, odpowiedni inspektorzy ZDM, Marcin Czajkowski od Pełnomocnika i miejscowi I/lub aktywni rowerzyści. Tu ja. Takie całościowe audyty infrastruktury rowerowej, od razu rozdzielane są zadania na dzielnicę albo jakąś spółkę miejską.
Brałam w tym udział niemalże od początku, zawsze jako Masa Krytyczna. Na 17 dzielnic przejechanych w tym roku, byłam obecna na 8. Z tego na 2 dzielnice własnoręcznie przygotowywałam trasę przejazdu, w 3 byłam współpracownikiem. Kupa dającej satysfakcję roboty, ponawiązywane znajomości w dzielnicach i co ważniejsze, w ZDMie. To będzie procentowało.
W czwartek był przejazd ostatni tego roku. I dobrze, bo już trochę byłam znużona.

Wawer, czerwiec, taniec deszczu (chyba?) w miejscu zalegania wody na DDR Kadetów

Mokotów, lipiec, mierzenie głębokości rynsztoku w przejeździe rowerowym

Żoliborz, wrzesień, słup sygnalizacji w świetle DDR, w związku z tym DDR za wąska

Ursus, rozjeżdżona przez telefonikę DDRka przy torach, Orange będzie miał koszty

  • Insol

    Insol

    10 października 2015, 22:48

    to wszystko nie tak... tych kalorii kilka było ale u ciebie wyjątkowe życie seksualne mają i się mnożą na potęgę same z siebie, tyle o dzikich seksach pisałaś to masz za swoje ;)

    • jolajola1

      jolajola1

      11 października 2015, 01:40

      Czemu na vitali nie ma przycisku "lubięto "?

  • Magdalena762013

    Magdalena762013

    10 października 2015, 14:39

    Przejazdy kraweznikowe brzmi tak smiesznie, zwyczajnie, a to sà spotkanie na szczycie:)- ogromne gratulacje. Bo jestes wazna:). A czy Ci wszyscy wazni panowie tez jada na rowerach? A ddr to inna nazwa sciezek rowerowych, tak? A spadki i wzrosty faktycznie sa niesprawiedliwe....

    • jolajola1

      jolajola1

      10 października 2015, 17:16

      owszem, wszyscy na rowerach, i Pani Grażynka z ZDM, która na rower siada 2 razy do roku, na działce, i pan Witek z Ursynowa, który na rowerze siedział ostatni raz ponad 30 lat temu, i 64 letni pan Marek z Pragi . . . chodzi o to, żeby na własnym siedzeniu poczuli te cholerne uskoki i ostre krawęzniki i dziury DDR to znaczy droga dla rowerów, to jest właściwa nazwa, ścieżka, ścieszka lub śmieszka to nazwy potoczne sa ;-)