Szalony dzień:)wstaliśmy rano, zawiozłam męża do pracy, córcie do koleżanki, a ja pojechalam na siłownie:)Byłam godzine.Spaliłam 250 kcal:)niestety nie można było korzystać z bieżni- coś tam sie zepsuło:(Po siłowni pojechałam do koleżanki, odebrać córcie...posiedziałyśmy tam jeszcze troche.
Na śniadanko zjadłam jabłko, 2 mandarynki, 1 grapefruita.
Na obiad zjadłam 1/3 nogi z kurczaka, gotowanego brokuła i kilka łyżek kaszy jaglanej:)
Na podwieczorek wypiłam kawe i zjadłam kilka takich małych ciasteczek dla dzieci - takie zoo:)
Teraz musze iśc sobie zrobić cos do jedzenia:)i pograć troche z córcią:)
póżniej tu zaglądne mam nadzieje...jeszcze mnie czeka masa prasowania:(