dostaje świra od tego siedzenia i wegetacji w domu....chciałabym pójść do pracy gdziekolwiek....bo siedze w domu...kasy brak...i tylko jem....
na obiad miseczke zupy...ale pozniej poszłam do sąsiadki na kawe i dwa cukierki zjadłam a później w domu też pogryzałam a to paluszki...a to budyn ugotowałam niby dla dziecka...a sama tez zjadłam....i kolacja tez była kromka chleba, 2 plastry zółtego sera i mała porcja gulaszu z serdeuszek drobiowych....
czytam Wasze pamietniki i próbuje znalezsc natchnienie...nie wiem gdzie sie podziała stara ja...która dwa razy dziennie wskakiwała na orbitreka....zero słodyczy, mało jedzenia....i co gówno......cała ja....zawsze tak samo....do d.....z tym.....
elzunia1974
13 marca 2011, 16:49myślę,że każda z nas ma takie etapy zniechęcenia i utracenia motywacji, szczególnie jeśli w życiu nie bardzo się układa, ja też próbuję na nowo się dźwignąć...wierzę,że nam się to uda, tylko chęci.... a czy z tą pracą u Ciebie tak ciężko??? nie mozesz nic znaleźć?? pozdrawiam , buźka::)
Cailina
13 marca 2011, 11:21bo siedzenie w domu naprawde sprzyja tyciu.
Yekaterina77
13 marca 2011, 07:28u mnie też tyły ale od jutra postanowiłam się zaprzeć i proponuje Ci to samo, zobaczymy czy nam się uda:) Uda się, musi się udać:)