Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
21/A6W


Jest lepiej, choroba powoli ustępuje, ale jeszcze fatalnie się czuję. Temperatury już nie ma, za to ogólne osłabienie. A6W jakoś się ciągnie, jednak po tych ćwiczeniach jestem tak mokra, że potem całość idzie pod prysznic. Już prawie półmetek. Jednak czym dalej to ćwiczenia są dłuższe niestety...

A jak nie będę widziała różnicy to      ZA tyle męki...

Już miałam chętkę, aby skoczyć po zakupy, kupić wszystko po mojemu, zrobić obiad po mojemu, ale mąż powiedział, że w żadnym wypadku. Pomyślałam wtedy, co będzie to będzie, jeżeli nie zacznę szanować siebie, to przestaną w końcu w domu szanować mnie...

Popełniam dużo błędów w wychowaniu moich dzieci, dużo za nich robię, wyręczam na każdym kroku. Mąż ma o to pretensje, to on ich zagania do porządku, sprzątania po sobie. I ma rację. Ostatnio zaciskam zęby (staram się) i trochę im nie w smak, ale widzę, że zaczynają coraz więcej same się domyślać. Syn sam sprawdza, czy nie trzeba wynieść śmieci, pomaga mi w zakupach i inne takie tam sprawy.

Widzę to wszystko, niestety moja mama wszystko za nas (szczególnie za moją młodszą siostrę) robiła i ja teraz robię to samo. Może już nie całkiem teraz.

Widzę też, że jak więcej myślę o sobie, zaczęłam o siebie dbać, nasze relacje z mężem stały się dużo lepsze. Może dlatego też że jestem mniej marudna i gderliwa ?

Za dużo się rozpisałam. A dzisiaj obiad przygotowany  nie  przeze mnie!!

A... jeszcze waga: niestety trochę podskoczyła 700g, no bo mam @, bo nie mogę sobie nic zarzucić co do obrzarstwa, ale powinna po tym spaść.