Było MEEEGA ciężko. Nawet nie domyślałam się że będzie aż tak ciężko. Jednak powroty na łono diety są coraz trudniejsze.
Ale najważniejsze dałam radę, nie podjadłam nic, obok słodyczy tylko przemaszerowałam. Nie poddałam się presji dzieciaków aby otworzyć cukierki (wiadomo czekoladowe), gdyż gdybym je otworzyła to na pewno niejeden cukierek znalazłby drogę do mojego brzucha.
Myślę że dziś nie będzie lepiej - na razie jestem po śniadanku i żuję jedną gumę za drugą- by oszukać podjadanie. Wiem, że wpływa to na soki trawienne i w ten sposób bardziej mi się chce jeść, ale na razie nie umiem sobie poradzić a raczej opanować mojej żądzy na słodycze.
Tak sobie myślę, że całe życie będę musiała być na diecie, by móc utrzymać wagę, co tylko potwierdza moje "lekkie zboczenie z drogi" gdy skończyłam wizyty u pani dietetyk. To był moment i wskoczyło 5 kg do przodu, mimo iż były tygodnie gdy na prawdę pilnowałam diety, no ale niestety słodycze zrobiły swoje. Zastanawiam się jak to jest, że inne dziewczyny nie muszą dbać o to co jedzą i wyglądają fenomenalnie, a ja jak tylko spojrzę w stronę czekolady to od razu +1kg od samego patrzenia.
A tak fajnie było się grubym- jadłam co chciałam i czułam się z tym ok, gorzej było z akceptacją najbliżej osoby, kupowaniem ciuchów i tym podobnych. Ale myślę sobie, że na pewno byłam mniej zgorzkniała, bardziej uśmiechnięta (albo nadrabiałam miną), a teraz o niczym innym nie porozmawiam tylko o diecie, kaloriach, co mi można a co nie i ile przytyłam i takie tam.
To tyle dziwnych zapisków, wracam do pracy
pepapigg
11 lipca 2012, 20:55kochana jakby m siebie słyszała, moje codzienne życie kręci się wokół diety tego ile zjadłam co i czy było zbyt kaloryczne.. doprowadziałam sie do otyłości a przecież wiem,że zdrowe życie to lekkoś waga w normie i wspaniałe samopoczucie, którego ja nie mam.. ale nie podddam sie i Ty tez zmienimy sie w ślicznoty, które żyja dla siebie dla radości i nie myśla o kaloriach!