Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Tak jak wiecie jstem w Anglii od 29 lutego. Trzy
miesiące i kilka dni...

jestem też po rozstaniu i kolejnej przeprowadzce. Teraz wynajmuje sobie malutki pokoik za 50 funtów tygodniowo. W domu jest stary dziad i jego kot, oraz pełno rybek w akwarium i w stawikach w ogrodzie. Mam święty spokoj. 

.

Tyle tylko że agencja coś za rzadko wysyła mnie do pracy a to mnie stresuje strasznie. Codziennie do nich chodze a i wydawania im i pytam czy coś dla mnie mają, ale oni jak zwykle ten sam tekst, że mnie znają, że mnie mają na liści,z e teraz w firmie jest zastój, że jest mało pracy i że mam cierpliwie czekać na telefon. 

Z tego stresu to zwariować Idzie, poważnie.... 

Mój były facet niby ze jest moim przyjacielem,b o na przyjaciela to on sie nadaje, ale nie na faceta do związku. Moja decyzję podjęłam już w pierwszym tygodniu bycia z nim, i wspólnego mieszkania w jednym pokoju, po to by rachunki zmniejszyć, oplacilismy pół na pół, każde 55 funtów, al Pakistan właściciel zakazał gotować, prac, i ogólnie to i co do szamponów i płynów do kąpieli miał zarzuty i wciąż męczył nas byśmy butelki w pokoju trzymali. Nie miałam pieniędzy by się wyprowadzić. Meczylam się z moim byłym dwa miesiące. Na szczęście znalazłam przetani poli i zebrałam się i odeszlam. Mój były twierdzi że to on mnie rzucił, bo w dniu kiedy się rozstawalosmy to on powiedział magiczne słowo "koniec" a ja bez żadnego ale zgodzilam się z nim. Rozmówa była spokojna. Że nie pasujemy do siebie i tak dalej nie można... 

Mój były pomógł w przeprowadzce. Nawet przyjechał że mną i wkręcił zasowke w drzwi od pokoju. Nie mam zastrzeżeń. Boli mnie tylko ze napierdolil głupot na mnie do naszych wspólnych znajomych, a teraz oni nie gadaja że mną za bardzo. Twierdza że mu wierzą bo to ich przyjaciel. Powiedziałam o tym wszystkim pani Psych. Ona twierdzi że mam ten temat zostawić za sobą i wsiąść sie za swoje życie. A znajomi mojego byłego po jakimś czasie sami kapna się z kim mają do czynienia , zarówno jeśli chodzi o niego jak i o mnie. 

Dzisiaj jest duszno cały dzień. Właśnie szykuje sie burza. Już kropi trochę i pogrzmiewa. 

Jakiś tydzień temu kupiłam rower by dojeżdżać do pracy. 

W sobotę były urodziny znajomego co mieszka u tego co ma ta pralnie. Impreza w domu.... Rozumiecie co ja przeszłam zanim doszłam tam? Pogadalam z panią Psych tuż przed wejściem. Dzięki temu uspokoiła się i zapukalam do drzwi. Otworzył ten co się nie odzywa bo wierzy mojemu byłemu..... Zaskoczony otworzył oczy szeroko i nie mógł nic powiedzieć. Ja do niego "dobry wieczór" to wtedy zdołał wykrztusić  " wejdź proszę"... po jakimś czasie przybył też mój były.... zabrałam ze mi wszystko jedno i że świetnie się bawię. Rozmawialiśmy  trochę, niby ze jest ok. Nawet reszta cco mu wierzy bezgranicznie, odzywała się do mnie, co nieco.... 

Potem wszyscy mieliśmy isc na disco. Stanęło na tym ze reszta wybyla do domów, inni poszli spać, mój były z przyjacielem zostali by sobie samemu zrobić grilla, a ja myślałam nad tym czy iść z tym co ma urodziny czy wrócić do domu. Ostatecznie żal mi się go zrobiło. Poszliśmy. Tak sobie było.... około 2:30 już nie mogłam i powiedziałam mu ze wracam do domu bo spać mi się chce, on tez chciał wracać. Na dyskotece kleilo się do mnie kilku facetów. Białych i czarnych.... wszyscy dostali kosza..... jeden czarny mało nie dostał w żeby bo jednak biały myślał że czarny czepia się mnie i podskoczył do niego i był do bicia gotowy, ale czarnuszki ustąpił, bo jest mniejszy od tamtego, nie chciał w !orde dostać.... a biały myślał ze mu podziękuję.... ale za to nic nie otrzymał, bo to jemu zjebka się należała za brak kultury... 

Tu wrzuce wam takie fajne teksciki co wczoraj znalazłam w internecie...