nie wiem co zrobiłam że los mnie tak dobija...
nawet nie otrząsnęłam się po śmierci teścia, a teraz jeszcze ta wiadomość...
mój młodszy brat został ojcem, wyczekana córeczka, pierwsza dziewczynka w mojej rodzinie, ja mam 3 synów, więc same rozumiecie, niestety w 4 dniu swojego malutkiego życia zmarła...
jestem załamana, nie wyobrażam sobie nawet jak się czują jej rodzice, ja, matka, która ryczała jak syn złamał nogę, a śmierć... nie mogę w to uwierzyć...
nie mam już siły .... nie wyrabiam psychicznie... dlaczego??
klimtka
8 grudnia 2010, 13:23Pozbierałaś się trochę?Buziaki
klimtka
2 grudnia 2010, 14:51to straszne:(
brunetka77
24 listopada 2010, 19:39naprawdę nie wiem co napisać współczuje Wam wszystkim życie jest niesprawiedliwe i tak jak ktoś już pisał jak się wali to do końca..... Może Nowy Rok będzie dla waszej rodziny lepszy czego życzę z całego serca.... trzymajcie się
zaneta3034
17 listopada 2010, 22:25BARDZO MI PRZYKRO
Jessieee
17 listopada 2010, 17:17hmm nie chce tu nic mówić takiego bo ja na szczęście nie przeżyłam żadnej traumy związanej ze śmiercią i mam nadzieję że nigdy takiego czegoś nie doznam, lecz taka jest prawda że jak się coś psuje to już wszystko na całej linii, nie wiem czemu tak jest ale tak po prostu jest ;/ trzeba być zawsze dobrej myśli i żyć dalej, a może tej kruszynce będzie lepiej w niebie? [*]
Pitahaya2009
17 listopada 2010, 11:43Przechodziłam to 7 lat temu , córeczka mojego brata dokładnie tak samo pierwsza dziewczynka,wyczekiwana przez rodziców babcie,wszystkich ...cała ciaza przebiegała wzorowo, po oststnim badaniu na tydzień rzed planowanym terminem porodu bratowa była u gina i wszystko było idealnie.nastepnego dnia czuła ze Mała się nie rusza jak zwykle, szybko zrobili cesarke, urodziła sie 1 czerwca(akurat dzień dziecka, ale Mała była nieprzytomna...okazało sie ze owineła się pepowina i doszło do niedotlenienia mózgu,podtrzymywali ja przez prawie dwa miesiacee pod respiratorem.Rodzice nie mogli jej nawet na rece wziac bo nie oddychała, codziennie czytali jej bajki, jej starszy brat przychodził ja potrzymac za maleńka raczke,ale ona ani razu sie nie usmiechnęła,ani razu nie spojrzała...Moj brat chciał zeby ja odłaczyli,ale lekarze nie pozwalali bo takie prawo w polsce, chciał ja zabrac do Holandii tez nie pozwolili, chciał żeby mozliwie najwięcej organów od Martynki mogło pomóc innym maluchom, ktore dzieki temu mogłyby życ,ale na to lekarze tez nie pozwolili...Przez dwa miesiace dzień po dniu umierała, bo powoli umierały wszystkie jej organy.To były najgorsze dwa miesiace w zyciu nas wszystkich! Widok mojego brata niosacego przez kosciół trumne ze swoja Małą Martynką....nie do opisania.Dzisiaj pomimo tylu lat pisze i zalana jestem łzami, z tym nie da się pogodzic, po prostu nie da.Ból nigdy nie znika...Najbardziej boli kiedy umieraja marzenia. Trzymaj się kochana! Pomóż bratu i bratowej.Musicie wytrzymać!
STORCZYK79
17 listopada 2010, 08:16tak bardzo ci wspolczuje i wybrazam sobie jak bardzo cierpisz ale nie moge ci w zaden sposob pomoc jedynie moge ci zyczyc zeby zla passa opuscila ciebie i twoich najblizszych
klon31
16 listopada 2010, 22:59Boże, to straszne.... Nie sposób sobie wyobrazić co czują rodzice, którzy stracili dziecko i to krótko po pojawieniu się go na świecie... To bardzo smutne... Brak mi słów by wyrazić swój żal... Jestem tobą...
aischad
16 listopada 2010, 21:03bardzo mi przykro, brzmi banalnie, ale prawdziwie. Mój synek ma pięć lat, a córcia piętnaście miesięcy, doskonale pamiętam strach, oczekiwanie i radość z trzymania maleństwa w ramionach. Nie wyobrażam sobie nawet jaki to musi być ból kiedy się traci to maleństwo... Bardzo współczuję.
guapetona
16 listopada 2010, 20:39współczuje ogromnie!!!!
adriana100
16 listopada 2010, 20:35co pisać. Brak słów.Życie jest okrutne. Trzymajcie się.
puszkowaty
16 listopada 2010, 20:25. . . Życie jest brutalne...
Cieploludka
16 listopada 2010, 20:00O mój Boże :-((( Tulę cię karioka. Nie ma nawet słów na ten ogrom tragedii.