Znowu wzorowo i waga na pasku dogoniona, to prawie 2 kiloski mniej. Dzisiaj były placuszki z tuńczykiem, polędwica i pierś duszona z sosem z serka homo, oraz wyśmienity sernik pieczony polany posmarowany nutellą. Piekłyśmy z siostrzenicą, wyszedł super (lepszy niż za pierwszym razem kiedy dałam ser z biedronki) dzisiaj dałam klinek 0% lekki z piątnicy. Zjadłyśmy po 4 kawałki i to na dzisiaj koniec, teraz sączę wodę. Ale jestem z siebie zadowolona Mężuś namawiał nas na drinesia ale my byłyśmy twarde. Fajnie bo już niebawem siostrzenica się do nas wprowadzi na jakiś czas, będę miała babskie towarzycho (jestesmy fankami mody, - H&M, Chloe - kosmetyków itp. ona jest plastyczką a ja wizażystką więc pokrewne z nas duszyczki)
anna.helena
16 października 2010, 00:30jesteś wizażystką????? jejuś co ja bym dała za porady specjalisty!!!!!!!! masz ciekawą profesję:)))) a nutelka i ciacho to samo życie - ja często praktykuję takie szamanie:))))
MorningCoffe
16 października 2010, 00:09Też mi się tak wydawało. ;) Do dzisiaj. Ale nie lubię jak mnie ktoś bezpodstawnie o coś oskarża... abstrahując już, 4 kawałki sernika z nutellą? bombowa dieta ;)