Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Postrzeganie własnego ciała w zależności od
towarzystwa w jakim się obracamy


Wżeniłam się (że tak powiem) w rodzinę chudzielców. Cała rodzina mojego męża jest szczupła. Żaden facet nie waży więcej niż 65 kg a kobiety 45-48 kg (mówię o najbliższej rodzinie). I to nie to, żeby byli na jakiejś diecie - jedzą normalne ilości o różnych dziwnych porach, typu kolacja o 23.00. Widocznie ten typ tak ma -  genetyka ma wpływ! i nikt mi nie wmówi, że nie. Ja wśród nich zawsze postrzegałam samą siebie jako osobę grubą. Wiecie, to takie trochę dziwne, bo nawet jak ważyłam 53 kg (najmniej ile ważyłam), nosiłam rozmiar S i każdy mi mówił, że jestem szczupła i fajnie wyglądam, to ja na ich tle widziałam siebie inaczej. Nie, nie, nikt mi nic nie mówił ani nie dogadywał - ja po prostu całe życie byłam dosyć pulchna (w porywach do 67 kg mi się zdarzało). Schudłam tak właściwie w wieku około 22-23 lat, ale w głowie nadal miałam stary obraz siebie. Przebywanie wśród chudzielców w ogóle mi nie pomagało psychicznie pod tym względem. To było takie trochę kuriozalne, bo z jednej strony byłam szczupła a z drugiej strony jak któraś dziewczyna wynalazła za duże na nią ciuchy to było: "Weź sobie, na mnie i tak jest za duże" - wiecie, wtedy w głowie nie rodzi Ci się myśl, że jesteś szczupła a one są po prostu mega chude. Nie. Wtedy rodzi Ci się w głowie myśl, że one są szczupłe a Ty jesteś gruba. Moja psychika jest już tak zryta pod tym względem, że szkoda gadać. A już teraz jak po dwóch ciążach mam +8 kg na koncie, to w ogóle... Tak się czasem zastanawiam, czy jest jakaś waga, w której będę czuła się dobrze? Teraz marzy mi się powrót do 56-57 kg, ale jak tyle ważyłam, to chciałam być szczuplejsza.... Wiem, że to wszystko dzieje się w mojej głowie i też przez to ciężko mi czasem schudnąć. Są momenty gdzie nie myślę racjonalnie. Często denerwuje mnie, że ciągle myślę o jedzeniu: ile zjeść, kiedy zjeść, czy mogę, czy nie mogę. Brakuje mi beztroski, że mogę zjeść wszystko i kiedy mam na to ochotę. Bo niestety taka beztroska kończy się zawsze dodatkowymi kilogramami na wadze.......