W tym miesiącu wagowo spadło 0,9 kg. Początkowo było 64,6 kg teraz jest 63,7 kg). Dupy jakby nie urywa, ale pomiarowo wygląda to już lepiej. W talii spadło 1,5 cm a w brzuchu 3 cm. Także cieszę się bardzo, że coś ruszyło się w dół :) Ja niestety nie z tych co chudną po 3-4 kg/miesiąc a szkoda ;) Ale zawsze lepiej 1 w dół niż do góry :) Chociaż tak na prawdę w codziennym menu zmieniłam tylko smażenie na parowar (obiad) + więcej warzyw (obiad) czyli jeden posiłek, więc też zmiany nie były jakieś radykalne żeby chudnąć więcej :) Ciesze się szczególnie ze spadków centymetrowych - nie mierzę ud ani nic, bo dla mnie zmorą najgorszą do chudnięcia są okolice brzucha i głównie to kontroluję i tutaj poszło i z tego się mega cieszę :) Kalorii nie liczę - jem na czuja - kiedyś liczyłam to mniej więcej wiem kiedy jest za dużo a kiedy za mało. Nie chcę liczyć kalorii do końca życia, bo to jest niezdrowe dla psychiki ciągle patrzeć na jedzenie i na siebie przez pryzmat cyferek w kaloriach. Dążę do tego, żeby jeść tyle ile potrzebuję, ale bez ciągłego kontrolowania co, kiedy, o której godzinie i ile kalorii - męczy mnie to. Teraz chcę jeść po prostu zdrowiej i lepiej jakościowo. Dlatego tym bardziej cieszę się, że był jakiś spadek, bo to świadczy o tym, że idę w dobrym kierunku a to że nie jest jakiś super duży oznacza że nie przeginam w stronę jedzenia za mało - bo tego też nie chcę :)
Pami8976
14 maja 2018, 18:50Ważne, że spadeczki a nie skoki w górę;) gratki
Karolka_83
14 maja 2018, 21:26z tego samego założenia wychodzę :) Każdy spadeczek na wagę złota :P