No i ćwiczę... :) Dzisiaj była pierwsza załamka i pierwsze łzy, ale szybko mi przeszło i lecimy dalej
Na poprawę humoru powtarzam sobie w myślach słowa, jakie usłyszę (na pewno, przecież dam radę!) od rodziny i znajomych: "Matko, ale ty schudłaś!" :)
Cel jest jeden: wesele brata 13 kwietnia. Muszę wszystkich olśnić nową sylwetką. Fajnie byłoby zejść z wagi na ok. 57-58 kg do tego czasu...
No i zaraz po weselu jeszcze roczek mojego syneczka. Tu będą inni goście niż na weselu, może nawet ważniejsi (oczywiście, z punktu widzenia odchudzania - moja teściowa, szwagierki, itd. )
Jutro wielkie ważenie i mierzenie... Zobaczymy, co to będzie...
monikaszgs
8 lutego 2013, 11:35powodzenia dasz radę. Dla takich słów warto się starać, a szczególnie dla samej siebie:)