Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nie popisałam się


Chyba nie mam czym się chwalić :( zawodzę sama siebie. Jakoś tracę chęci do ćwiczeń. W niedzielę pojechaliśmy do moich rodziców i jedyny wysiłek fizyczny jaki miałam w tym dniu to dźwiganie ciężkich opon bo zmieniałam koła w moim aucie. Ok 12:30 wybraliśmy się z mężem na wycieczkę motorem mojego taty. Było zimno ale i tak było super, taki relaks. Jeździliśmy sobie 1,5 godziny. Trochę zmarzłam i się dotleniłam jak nigdy. Jak wróciliśmy to jeszcze troszkę posiedzieliśmy i po jakimś czasie zabraliśmy dzieci i pojechaliśmy na chińczyka który już długo za mną chodził. Był wspaniały i bardzo się najadłam, ale nie chcę myśleć ile miał kalorii. Byłam najedzona i bez sił więc nie miałam ochoty nawet myśleć o ćwiczeniach. Wczoraj wzięłam się za porządki w domu i pranie i miałam paczkę do wysłania. Wyrobiłam się ze wszystkim na styk. Mąż zapytał czy dziś ćwiczyłam, powiedziałam że nie i mi się nie chce. Chciał żebym poćwiczyła to on sobie na mnie popatrzy (zawsze to robię w majtkach i w staniku i przed nim) i już miałam tak zrobić ale jednak bardzo mi się nie chciało i odpuściłam.

Dziś się zmobilizowałam i w końcu zaliczyłam skalpel. Postanowiłam napisać notkę i lecę pod prysznic.

W piątek przyjedzie do mnie koleżanka fryzjerka i będzie mi robiła ombre. Mam nadzieję że wyjdzie tak jak bym chciała i że będzie mi się podobało.