oj długo mnie nie było...
Najpierw nie miałam ochoty na nic, jadłam nie miałam siły na nic i byłam do niczego - okazało się, że @ idzie, ok przeszło. A potem zaczęłam sprzątać praktyki i jakoś czas szybciej poleciał. Ale wracam. Choć nie całkiem się poddałam pohamowałam trochę mój wilczy głód, nawet mama zauważyła, że jem już normalnie, a nie takie ogromne ilości jak kiedyś i naprawdę trochę się nasprzątałam, nadźwigałam przy tym też, więc mój brak ćwiczeń jakieś tam wyjaśnienie może mieć... Na szczęście mogę się pochwalić waga spada, bardzo powolutku, ale spada dziś było 78,9kg :D nie wytrzymałam do soboty i musiałam się zważyć. Od dzisiaj mam zamiar znowu ćwiczyć, bo skończyłam w końcu grubsze porządki, choć szczerze nie wiem czy dam radę bo na razie jest ponad 30stopni i leje się ze mnie pot, nawet bez ćwiczeń, ale myślę, że wieczorkiem orbi wróci do łask.
A co tam u Was Vitalijki?