Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kryzys i deprecha


Jak w tytule. 

Poprzedni weekend mieliśmy trochę przedłużony bo wyjechaliśmy od soboty do wtorku i na wyjeździe i oczywiście wyszło mało dietetycznie choć w tygodniu się trzymałam nawet z jedzeniem i ćwiczeniami ale przez 4 dni przybyło mi z kilogram. I od środy próbowałam wrócić na właściwe tory ale ostatni weekend popłynęłam całkiem.

Weekend zaczął się niby fajnie, bo w piątek wyszliśmy na imprezę organizowaną przez jedną z firm i oczywiście zjadłam beziki i troszkę winka było (jakoś dobrze mi szło, mimo że czerwone) ale formę trzymałam tylko apetyt się zwiększył :( no i sobotę wstałam, nawet główka nie bolała ale jakąś chandrę podłapałam. Mąż cały dzień w pracy i papierach a mi jakoś tak dzień przez palce przeleciał, naszło mnie na pizzę i wieczorem Przemek poszedł na męskie ploty a ja popłynęłam całkiem ze słodyczami... Już dawno tak nie miałam, myślałam że coś zrobię, poćwiczę albo coś a się kompletnie ojadłam i jeszcze z litr coca-coli wypiłam a do pizzy i sommersby było i jakoś tak byle jak mi było ;/ w niedzielę było niewiele lepiej bo i słodycze i choć tyle dobrze, że wieczorem wybrałam się na basen - ale pierwszy raz miałam tak, że ćwiczyłam i byłam jakaś śpiąca i nieobecna...

I mamy kolejny tydzień. Na drugie śniadanko naszykowałam sałatkę i banana na przekąskę i do powrotu z pracy było ok. Ale na fajrant deszcze mnie zmoczył, pogoda się popsuła i wróciłam do domu znowu z chandrą i nażarłam się jak świnka ;/ i słodkościami oczywiście i nawet chłop mój na mnie się powkurzał żebym się opanowała bo potem narzekam, że nie mogę schudnąć ale nie pomogło ;/ i miałam poćwiczyć ale była drzemka i już za późno i pomyślałam, że jak wyjdę to znowu będzie późno i jak wstanę jutro o 5 ;/ 

Generalnie dołek trzyma, pocieszam się tylko że to chyba jakieś jesienne przesilenie bo nie tylko ja mam gorsze dni i czekam na słońce i lepszą pogodę ducha ... 

I oczywiście waga dupa :( już widziałam oczyma wyobraźni 7 z przodu a po moich szaleństwach skoczyła do góry i jest 82 kg :( ale to tylko moja zasługa

  • Agnusia93

    Agnusia93

    19 listopada 2019, 09:10

    No nieźle poszalałaś, stanowczo za bardzo. Jeden występek to nic, ale u ciebie idzie to lawinowo. Weź się w garść! Ja wczoraj w tym deszczu poszłam biegać, więc się da! A też mam doła.

  • KatarzynaXXL

    KatarzynaXXL

    18 listopada 2019, 22:10

    Głowa do góry :*** będzie dobrze!