Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
pomału coś się zmienia


Dawno nie pisałam, ale się nie poddałam.

Cały czas staram się zmienić swoje podejście do tego całego odchudzania. Czytam i staram się sama ze sobą rozprawić na gruncie psychiki. Chyba wychodzę z dołka, z deprechy. Że nie jestem najgorsza, że nie muszę się biczować bo w końcu mama i mąż mnie akceptują a to najważniejsze. Że ja muszę samą siebie zaakceptować i polubić.

Zaczyna do mnie docierać, że muszę spróbować ścisłej rozpiski i szykować wcześniej i że to nie musi być katorga i niesmaczne i że będzie mnie ciągnęło i i tak popodjadam i to będzie bez sensu. Spróbowałam z dwóch stron diet pudełkowych próbnych (w sumie półtora tygodnia) - pokombinowałam i na tyle starczyło zestawów startowych (pełny koszt a nie 50% to trochę za dużo na nasz budżet, zwłaszcza że nas jest dwoje). Ale dzięki temu zrozumiałam chyba pierwszy raz, że się da. Po pierwsze jak było gotowe i spakowane to jadłam ładnie na konkretne posiłki to co było przygotowane i wcale nie byłam głodna i jakoś mnie nie ciągnęło. Fakt, że ostatnie dwa tygodnie głównie w biurze i miałam trochę lżejsze dni ale też przez to 2 kawy dziennie z łyżeczką miodu i mlekiem zagęszczonym wpadały i po jednym merci, przed drugim dawałam radę się obronić (a merci w biurze było bo wyniosłam dwie pełne paczki z domu co by nie korciły a dziewczyny lubią słodkości :) tylko nie przewidziałam, że skończy mi się budowa i ja będę w biurze ;/). Ale wracając do sedna SCHUDŁAM! i nie było tak źle będąc na diecie i nawet w domu się trzymałam. Czyli DA SIĘ!. A wiem, że jak mam zarys to średnio mi to wychodzi, musi być konkret. Więc postanowiłam, że teraz trudno trzeba się trzymać ściśle diety a nie tylko zamysł i szykować na cały dzień wieczorem dzień wcześniej jak jestem najedzona. Bo widzę, że jak jest spakowane w pudełeczko, opisane i nie zastanawiam się na głodniaka to nie wpadają różne rzeczy, tu 10 kcal tam 50 kcal a tam 200 kcal. I z moich 2000 kcal wychodzi 3000 kcal albo i więcej.

Jeśli chodzi o ćwiczenia to też jest dobrze. Co prawda z basenem słabiej ostatnio ale 2 razy w tygodniu jestem na bank na siłowni (raz z trenerką  i raz sama) choć staram się trzy i cztery i czasem mi to wychodzi :) I muszę powiedzieć, że czuję już po sobie, że jest postęp. Zaczynam wyczuwać konkretne mięśnie. Umiem świadomie ściągnąć łopatki w określone miejsce  i ogólnie plecy mam mocniejsze i postawę trochę lepszą a mega mnie to cieszy bo często po pracy bolał mnie kręgosłup a teraz jest lepiej. I podobno brzuch mi trochę spadł i to aż od dwóch osób słyszałam.

Także powoli dojrzewam do zmiany nawyków, żeby to nie było na chwilę a na stałe. Nadal czytam Wam codziennie i podziwiam i każda z Was daje mi motywację, żeby się zmieniać. Może małymi kroczkami ale ważne, że się nie cofam.

Rzadko piszę i nie robię spektakularnych efektów (a w zasadzie prawie żadnych) ale zmienia mi się w głowie i czuję, że idzie to w dobrą stronę i że to będzie krok milowy więc proszę trzymajcie kciuki.

Pozdrawiam serdecznie :)

  • KatarzynaXXL

    KatarzynaXXL

    14 grudnia 2019, 06:59

    Bardzo się cieszę, że jakoś sobie powoli ukladasz wszystko. Mocno trzymam kciuki! Buziaki :**

    • kasia.89

      kasia.89

      14 grudnia 2019, 08:48

      Dziękuję bardzo :)