Mam 30 lat. Pamietam te czasy gdy miałam o 10 lat mniej a na wadze 49-50 kg. Nawet nie wiem kiedy ta waga tak podskoczyła. Wiem,ze to moja wina i nie chce sie uzalac! Czuje,ze w moim małżeństwie nie jest tak jak było. Wiem rownież,ze to z powodu mojej wagi. Maź mówi mi wprost,ze jestem gruba a ja w końcu zaczęłam tez to widzieć. Ale teraz to sie zmieni:) uwielbiam gotować i czytać książki, lubię tez muzykę. To tyle o mnie:)
Strasznie burczy mi w brzuchu:/ do podwieczorku jeszcze 45 min jakoś wytrzymam. Wspomagać sie pijąc wodę. Może złe zrobiłam,ze po obiedzie wzięłam sie za ćwiczenia?
Zaczynam pierwszy dzień na diecie. Rano planowane śniadanie na 8.00 a ja w drodze z dzieckiem do przedszkola! Korki jak nie wiem co! Potem stwierdziłam,ze i tak mam już opuszczone śniadanie to podjade na szybkie zakupy. Dobrze,ze zdążyłam wypić kawę w domu i jeszcze głodu nie czuje. Wróciłam o 10.00 drugie śniadanie planowane na 11.00 tak wiec mam jeszcze czas. Wyszłam z psem na spacer. Zaraz szykuje to drugie śniadanie i biorę sie za sprzątanie. Wiadomo odkurzyc trzeba, pranie zdjąć i takie tam. Przygotować obiad na 14.00 żeby było tylko do podgrzania a o 13.00 jechać odebrać jedno dziecko ze szkoły a drugie z przedszkola- potem przy lekcjach pomoc dziecku, zjeść obiad wykonać ćwiczenia zjeść przekąskę i na 18.00 basen. Potem kolacja i jakoś dzień zleci. Obcym dała radę wytrwać:)
Może to kolejna wymówka ,ze nie zaczynam diety odrazu ale chce ja zacząć w szczególny dzień bym ten dzień mogła potem pamietać. W poniedziałek moje imieniny a w niedziele goście. Trzeba zrobić coś dobrego,spróbować. Ale od poniedziałku KONIEC z jakimikolwiek wymowkami.