Dzisiaj się nie ważyłam - strajkuję. Zjadłam tonę ziemniaków z sosikiem, 3 czekoladki merci i na pewno jeszcze z pół chleba zjem na noc. A co!
Chyba okres się zbliża?
Zaliczyłam wczoraj 4 godzinny spacer z Hanulą - nad morze, po plaży kilkaset metrów z wózkiem to jest mega wyczyn hehe, i z powrotem do domu. 4 godziny chodzenia a ja nawet lekkiego zmeczenia nie poczułam. To na pewno zasługa tej siłowni - nie zmienia to faktu, ze zamiast chudnąć to mam tendencję odwrotną.
Hanka szaleje trzeci dzień z rzędu, nie wiem może w końcu ząbek jakiś się pokaże?
Tyle dziś, nie mam humoru, zjadłabym szafę trzydrzwiową i powinnam wymyć włosy, a nie mam kiedy przy tym zmierzłym dzieciąteczku moim.
anamy
17 lutego 2014, 19:47Oj, niedobrze! lanie Ci dam jak się nie ustatkujesz... ;) Sama napisałaś, że liczy się każda kanapeczka... no więc licz i odejmuj te nie zjedzone. Do lata mamy być dużo mniejsze ;)
Mata_Hari
17 lutego 2014, 17:27Ćwiczenia nie zwalniają z diety. Chociaż przyznam, że sama mam z tym problem.
paulinkaaa86
17 lutego 2014, 17:12jutro bedzie lepiej:)