Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
TO CUDOWNE UCZUCIE...


   Coraz rzadziej tu zaglądam, choć bardzo się staram. Spowodowane jest to rozwożeniem zaproszeń ślubnych, a częsta gościna nie sprzyja niestety diecie. Jednak jadłam trochę mniej w dzień, nie przejadałam się jak zwykle u rodziny, unikałam ziemniaków, chleba itp., regularnie ćwiczyłam. Spadku może nie będzie, ale na pewno zapobiegłam wzrostowi. Ważę się w piątki, choć nie wiem czy w tym tygodniu nie odpuszczę, bo jak jest wzrost, to zawsze mnie to zniechęca.
   Poza tym ostatnio towarzyszy mi bardzo miłe uczucie. Na pewno też tak kiedyś miałyście, że wstajecie rano i macie satysfakcję z kontrolowania sytuacji. Czujecie, że to jest właśnie ten moment kiedy zapanujecie nad własną sylwetką i będziecie z siebie dumne. Ba! Ja już jestem z siebie dumna! Mam poczucie, że wszystko co sobie zaplanuję, osiągnę i nic mnie nie powstrzyma! Jem zdrowo i mi z tym dobrze! Nie muszę już wtrząchać w siebie całego talerza czy dwóch tylko dlatego, że ktoś proponuje mi dokładkę. Jak się czuję syta, a nawet trochę wcześniej, dziękuję i nie obchodzi mnie, że ktoś się na to krzywo patrzy. Bo babcia się obrazi? Bo pomyśli, że mi nie smakuje? Bo trzeba szanować polską gościnność i jak chcę odwiedzić 5 domów na wsi to we wszystkich muszę zjeść obiad? Głupota. To ma być przyczyną mojej nadwagi i kompleksów? Uprzejmość? Dobre wychowanie? Brzmi to idiotycznie, już wolę żeby ktoś się obraził jak mam wybierać.
   Dlatego wiem, że tym razem mi się uda i do czerwca będę tą laską, którą zawsze chciałam być i w sumie którą się czuję, bo ona już jest!
   Korzystając z tego nastroju wszechmocy sądzą, że dojrzałam do rzucenia fajek. Do końca tygodnia ograniczam ich ilość, a poniedziałek będzie moim pierwszym dniem bez papierosa.
Wam też życzę tego uczucia!!!