Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
SPEKTAKULARNY CHLUST!


Hej!

   Niestety waga znowu pokazała 63 Mam nadzieję, że to przez @. Mój ukochany na dzień kobiet oryginalnie zamiast kwiatka kupił mi pas z bidonem do biegania. Ucieszona nowym nabytkiem, nie zwracając uwagi, że prawie -10 stopni, poszłam pobiegać. Tereny po których biegam to po prawo pole i po lewo pole, tory kolejowe. Pizga tam zawsze nie miłosiernie. Będąc dwa kilometry od domu spragniona sięgam po bidon, otwieram korek ustami i... zamiast tylko wyciągniętego dziubka do picia wypada cała nakrętka i niczym maratończyk wylewam całe pół litra wody na twarz Byłoby to bardziej efektowne przy +40 w słońcu, a nie -10, mgła, szaro i ponuro. Dobrze, że tam ludzie się nie kręcą, bo tylko babcia wyglądająca przez okno miała ze mnie ubaw.

   Przez przypadek wczoraj znalazłam się w decathlonie i za całe 19,90 kupiłam takie cudo

   I już wczoraj przy ulubionym serialu Grey's Anatomy przez godzinkę ściskałam a to nogi, a to ręce. Przez ten czas sporo powtórzeń wyszło, a tak to bym siedziała bezczynnie i pewnie sięgnęłabym po desperadosa którego mam w lodówce i który kusił mnie cały wieczór. Nie jestem przekonana czy dzisiaj się uchowa

   Dieta z minimalnymi potknięciami ( a to jeden cukierek, a to łyk coli, ale na prawdę jeden i na prawdę łyk, ale za to codziennie), ćwiczenia wzorowo poza wtorkiem kiedy ciotka przyjechała.

   Nie marudzimy, działamy!

ciekawe czy kiedyś będę umiała tak zrobić

Kirley