Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
I PO WAKACJACH...


   14 dni urlopu minęło bardzo szybko... bardzo... Wybawiłam się za wszystkie czasy i jestem bardzo zadowolona! Polecam wszystkim Turcję, która bardzo mnie pozytywnie zaskoczyła. Piękny kraj, pełny sprzeczności i fantastycznych ludzi. Nazwiedzałam się i naodpoczywałam po równo.
   Z wad lub nie wad: Turcy świetnie gotują...:) Nawpier.... się za wszystkie czasy Ale te zapachy, kolory, warzywa, a jakie mają pyszne i słodkie owoce! A lody! Mhm... No i te kebaby... Szkoda gadać. Niby nie żałuję, bo od tego są wakacje, ale teraz czuję się ciężka i jakbym piłkę od kosza połknęła... Dlatego koniec tego dobrego. Dziś, jako pierwszy dzień w pracy, wstałam o 6.30, wszystko przebiegało normalnie, ale o tej porze byłam dalej pełna energii, a dziś... Już nie mogę, już bym się położyła i odpoczęła. Więc zła dieta definitywnie źle wpływa na moje samopoczucie. Wolę endorfinki!
   Oczywiście moja kochana mamusia przed naszym powrotem zrobiła mi zakupy do domu i nagotowała! Jest to urocze, ale przez to 100% diety musi poczekać tak do środy-czwartku. Niby nagotowała zdrowo, bo rybka z kurkami (ale i litr śmietany i ryba smażona na głębokim oleju) i kurczaczek pieczony (ale oczywiście chyba w tym z pół kostki masła). Zjeść trzeba zmarnować się nie może, ale już z umiarem, a pod koniec tygodnia ruszam pełną parą.
   Tak na początek trochę motywacji: