Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Depresja, deprecha...

Eh, dziewczyny

Wczoraj z moim narzeczonym byliśmy wpłacić zaliczkę na wesele. Teraz pozostało nam tylko oczekiwać. Chwilowo temat odkładamy. Na początku czerwca zaczniemy produkować zaproszenia, myśleć o strojach itd itp. Narazie możemy odsapnąć. 

Byłam z nim również w małym centrum handlowym. Chciałam kupić sobie podkład, oczywiście firmy REVLON. Jak zobaczyłam cenę to się przeraziłam. W Astorze był za 39,90zł. Ostatnio kupiłam ten sam przez internet za 29,90zł (w promocji), więc zrezygnowałam. Pochodziliśmy trochę po sklepach i jakaś depresja mnie złapała. Jestem już 4 miesiące na bezrobotnym i świadomość że nie mogę sobie nic kupić, a jest teraz tyle pięknych rzeczy na wyprzedaży mnie dobiła:( Nawet na głupią sukienkę za 49 zł mnie nie stać. Oczywiście mój TŻ chciał mi od razu kupować, ale ja doskonale wiem że sam ma w tym miesiącu krucho z kasą, wyłożyła 2 tys. na zaliczkę, a to naprawdę sporo. Świadomość że nie mogę sobie pozwolić na odrobinę przyjemności mnie dobiła... Po jakimś czasie mi oczywiście przeszło, TŻ się o to postarałam. Przed pójsciem spać znowu złapałam doła. Przebierałam się u TŻ w piżamę i widziałam jak na mnie dziwnie patrzy, na moje ciało... Zrobiło mi się jakoś tak znowu smutno...