Powiem to tak- nie mam co robić! Obecnie jestem bezrobotna i trwa to drugi miesiąc i nie mam co robić. Schudłam i dziękuję za to...jakoś się trzymam...przytylam chyba kilogram od tamtego czasu. Ale stare przyzwyczajenia wracają, gdy brak ci kasy na lepsze i specjalnie dobierane jedzenie i ruch w centrum sportowym. A tęsknie za tym. Wyjeżdżam sobie na rowerek bo chcę się czuć jak wtedy, gdy budziłam się rano i patrzyłam na swoje nagie ciało i czułam się świetnie. Nie rozpisuje się tutaj za bardzo, nie napisałam jak udało mi się zrzucić 10 kilo balastu...ale zachowam to dla siebie. Wiem już-że potrafię być konsekwentna, ale nie zdarza się w to w normalnych warunkach, zawsze musi się coś wydarzyć, zmotywować do działania. Organizm bardzo szybko reaguje na stres i chudniesz. Tylko, że teraz wszystko wróciło do normy, a ja stoje w miejscu z wagą i tylko obawiam się żeby tam nie pokazało się kilo więcej. Ale kontroluje wagę, ważę się prawie codziennie. Nie obżeram się jak kiedyś, ale obawiam się tego, bo wszystko kusi, a najbardziej fakt, że przygotowujesz posiłki nie tylko dla siebie. Od jutra basenik...muszę się zmotywować...chcę ważyć 5 kilo mniej....a będę z siebie dumna....no teraz może już 6...! Mój problem to grube uda...genetycznie....nogi są straszne. Basen je wymodeluje, tylko trzeba robić to ciągle i regularnie...inaczej bardzo szybko wracają do brzydoty. Od jutra zacznę pisać.