Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jillian mi wybaczyła :)



witam, witam.

To znowusz ja.
Przeprosiłam Jillian Michaels. 


Po zakończeniu 1 levelu "30 day shared"
rzekłam jedno. O to, to, to:


Byłam z siebie dumna, że moje zastałę mięśnie jednak nie są takie zastałe! 

to się dzieje! czuję motywację!


żeby no mnie, tak ten Justin motywował.. huhu.. 

no, ale wracając do tematu.


Śniadanie generalnie miałam myślę, odpowiednie. Dwie kromki żytniego chleba z wędliną, szczypiorkiem i jajcem. Potem podjadłam dwie mandarynki. Na obiad były krewetki z sałatką grecką, potem Jillian mnie przeczołgała jak jednego z grubasków w Biggest Loser. 
A teraz maj dir, powrócił z siłowni z łososiem... 



Idę wpierniczać ukochanego łososia. Potem postaram się jeszcze pohulahopować, zlec w łóżku, odpalić Supernatural, Warsaw Shore i do spania.

Jutro oczywiście trza szanowne 4 litery zabrać do roboty.



... i przeżyć.



Ciał bambinki! Kissikiiii