No tak , za mało miałam problemów ze zbuntowaną wagą, trzeba było sobie dołożć łakomstwo....
Wczoraj tak nagrzeszyłam że długo by było wymieniać...
Zaczęło się od nieszczęsnych drożdżowych rogalików, króre pochłnęłam w niezliczonej ilości...
A potem to szkoda gadać...dużo tego było .
Dzień zkończyłam o godzinie 22:30 zajadadajać sie pieczonymi ziemniakami z patelni...
Wprawdzie dzisiaj kaca moralnego nie mam, ale nie jestem też do końca przekonana że było warto........no może poza tymi pieczonymi ziemniakami:)))
Obiecuję jednak że sie poprawię...ale nie wiem na jak długo bo w niedzielę idę na komunie.
Może tę poprawę zaczne od poniedziałku????????
A może za te grzeszki powinnam pokutować już w niedzielę?????
ewikab
13 maja 2006, 15:08Zauważyłaś ten link "anoreksja-bulimia do kontroli"??? W moim pamiętniku nie ma - jestem ciekawa kiedy się pojawia?
ewikab
13 maja 2006, 08:58Komunie są raz w życiu (dla małych "komunistów", oczywiście) i nie wypada nic nie zjeść, skoro tyle smakołyków :) Dieta moze poczekać - przeciez każdemu należy się ulop. Trzymaj się cieplutko. Buziaczki.
bozbag
12 maja 2006, 22:56pokutować to będziemy po 80-tce.A teraz podelektuj się wspomnieniami o pysznosciach które zajdłas ,potem wróc do dietkowych zasad i wszystko bedzie ok. Buziaki Bożena :)))
krupczatka
12 maja 2006, 22:51chudzinko,nie przesadzaj-Ty możesz sobie na to pozwolić!!! Do siebie nie zaglądałam,bo wczoraj byłam w pracy cały dzionek,a teraz jak to piszę to dopiero co wróciłam z W-wy,ale zajrzałam do Ciebie...Pozdrawiam.
anezob
12 maja 2006, 22:21coś w tym jest :) Pomyślałyśmy o sobie jednocześnie :)
gkoperska
12 maja 2006, 22:13Jesli wcześniej przeczytałabym cały Twój pamiętnik wraz z komentarzami to nie zawracałabym Ci głowy prośbami o rady! Ale nadrobiłam już to. Niestety, pietruszkowy koktaj nie dla mnie, bo mam bardzo silny "odruch zwrotny" i takiego napoju nie potrafiłabym wypić. Ale jestem bardzo zdeterminowana i na pewno rozpocznę jakąś dietę. Usiłuję "odtruć się" dietką jabłkową i niestety wracałam z pracy głodna jak wilk i wieczorami nadrabiałam zaległości. Mimo wszystko jestem pełna optymizmu, bo dzisiaj prawie mi sie udało! Serdecznie pozdrawiam i życzę wytrwałości w walce z kilogramami! Grażyna K.
Jagakar
12 maja 2006, 21:54na powrót rozsądku. Wygląda na to, że chwilowo przeniósł się gdzieś, nie wiem gdzie:))) Komunia to najgorsza z imprez, jeśli chodzi o dietę oczywiście! Obawiam sie , że Twoja metoda nakładania na talerz na nic się nie zda! Smacznego!:)))
Waran
12 maja 2006, 21:48Oczywiscie,ze dopiero od poniedziałku!Lekki umiar wskazany, ale jedz wszystkiego po trochę!Komunia- to komunia i nie trzeba zbyt duzo mysleć i się dołować!Przyjemnego weekendu!
stellabella
12 maja 2006, 21:44No no -ale poszalałaś.Ale nie rób tego za często.A komunia to pokusy raczej nie do przezwyciężenia,wiec odpokutujesz potem.Miłego weekendu Ci życzę.
anezob
12 maja 2006, 21:39kochana...tak sie niestety czasami zdarza. Ale my sie nie poddamy :) A na tej komunii, to sie nie katuj, ale tez nie myśl, że przyzwalam na obżarstwo :) Wszystko z umiarem...i bedzie dobrze.