nawet nie będę się rozpisywać....
po prostu żenada...
waga zamiast w dół ciągle w górę i w górę ...
potrzebuję jakiegoś "wstrząsa" na opamiętanie, bo przestaje to być zabawne...
Gdzie moja motywacja, chęć walki, wiara w niemożliwe...a jednak możliwe...
gdzieś to wszystko pogubiłam , rozmieniłam na drobne i nie mogę się pozbierać..
a tu nie ma na co czekać...czerwone światło i dzwonek alarmowy wyje już od dawna...
tylko siąść i płakać ...tylko co to da???
triola
15 września 2008, 16:25Ja pokornie wróciłam na Vitalię, więc Ty z pewnością dasz radę zgubić te kilka kilogramów. Zawsze byłaś taka energiczna...Weź się do roboty, bo kto będzie motywował takich grubasów jak ja? Pozdrawiam serdecznie...
stellabella
12 września 2008, 10:52Po prostu nie możesz odpuścić bo wtedy wszystko przepadnie.Dasz radę chociaż to wcale nie jest łatwe - u mnie zastój trwał dwa! miesiące i sto razy chciałam wszystko rzucić ale udało się i waga wreszcie idzie we właściwą stronę.pozdrawiam i mocno trzymam kciuki
ewaneczka
29 sierpnia 2008, 21:54Trzymaj sie mimo wszystko. Mnie nie musisz mówić jakie to trudne. Pozdrowionka:)
Elkaaa
28 sierpnia 2008, 09:55Też tak miałam. Na szczęście jak narazie odnalazłam moją motywację. Dziewczyny w pracy też się odchudzają, więc jest raźniej. Moja córka i jej chłopak także chcą trochę zrzucić więc siłą rzeczy motywujemy się na wzajem
ewikab
22 sierpnia 2008, 22:09A ja w ramach odstresowywania będę się włóczyć po Krakowskim Rynku juz za 6 dni :))) i będę jeśc obwarzanki i oscypki ;)) i schudnę :))) bo zawsze chudnę na krakowksiej diecie :)
caros
22 sierpnia 2008, 00:38Ta moja chęć walki też gdzieś się zagubiła ,ale mam nadzieję,że wrócę na dobre tory.Pozdrawiam!